Powiem wam to inaczej…
Lipiec 2021
Głosić Chrystusa w wolności i pośród różnorodności
Jeśli jest jakiś tekst, który w pełni wyraża ducha misyjnego z punktu widzenia Nowego Testamentu, to jest nim rozdział dziewiąty Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian, gdzie w wersetach 19–23 apostoł pisze: „Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Stałem się jak Żyd – dla Żydów, aby pozyskać Żydów. Dla tych, co podlegają Prawu, byłem jak ten, który jest pod Prawem – choć w rzeczywistości nie byłem pod Prawem – by pozyskać tych, co pozostawali pod Prawem. Dla zwolnionych od Prawa byłem jako nie podlegający Prawu – nie będąc zresztą wolnym od prawa Bożego, lecz podlegając prawu Chrystusowemu – by pozyskać tych, którzy nie są pod Prawem. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział”.
Swemu dziełu ewangelizacji Paweł nadaje tutaj wyraźnie katolicki (uniwersalny) charakter. W wersetach tych odsłania także trzy ważne elementy, na których opiera się jego bardzo uniwersalistyczne podejście do własnej posługi. Po pierwsze: Pawłowe dzieło ewangelizacji jest powszechne, ponieważ ewangelizator jest wolny, jak to zostało potwierdzone w pierwszej części wersetu 19: „Tak więc nie zależąc od nikogo […]”. Po drugie: Pawłowe dzieło ewangelizacji nie ma granic, gdyż ewangelizator znajduje swoją motywację w Ewangelii: „Wszystko czynię dla Ewangelii […]” (w. 23). Po trzecie: Pawłowe dzieło ewangelizacji jest uniwersalne, ponieważ ewangelizator ma tylko jeden cel, to znaczy: „uratować choć niektórych” (w. 22). Te trzy elementy wyjaśniają zarówno powód, dla którego apostoł był w stanie stać się „wszystkim dla wszystkich”, jak i sposób, w jaki to uczynił. Stąd na przykład w czasie swego pobytu w Atenach Paweł rozprawia w synagodze „z Żydami i z «bojącymi się Boga» i codziennie na agorze z tymi, których tam spotykał” (Dz 17,17), jak również na Areopagu (Dz 17,22). Tych kilka tekstów wystarczy, by pokazać wielkiej miary katolickie podejście pastoralne, które było inspiracją i wyznaczało kierunek Pawłowej posługi i jego dzieła ewangelizacji. Wydaje się, że dla apostoła nie było odpowiednich i nieodpowiednich sytuacji czy osób do głoszenia Dobrej Nowiny. Każda sytuacja i każda kategoria osób były właściwą sytuacją i właściwymi osobami, by móc głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa.
Niezależnie od tego, co moglibyśmy myśleć, Paweł nie był pierwszym, który korzystał z tego sposobu szerzenia Dobrej Nowiny. Przed nim już Jezus z Nazaretu czynił to samo. Ten, który był „apostołem” Ojca, z taką samą postawą podchodził do swojej misji. W czasie swej publicznej działalności Jezus, „płonąc gorliwością” o sprawy królestwa Bożego, sprawy Ojca, głosił Dobrą Nowinę zarówno mężczyznom, jak i kobietom, zarówno faryzeuszom, jak i saduceuszom, zarówno bogatym, jak i biednym oraz odsuniętym na margines w tamtym czasie, zarówno pobożnym Żydom, jak i Samarytanom oraz poganom. Działalność Jezusa nie znała żadnych ograniczeń religijnych i kulturowych, żadnych granic etnicznych bądź społecznych. Jego pełne żaru zaangażowanie w misję powierzoną Mu przez Ojca uczyniło Go całkowicie wolnym głosicielem, mistrzem i odkupicielem.
Warto zauważyć, że tego samego ducha możemy odkryć w objawieniu naszej Pani w La Salette. Sugeruje to na przykład strój, jaki Maryja miała na sobie, kiedy ukazała się dwojgu pastuszkom, Melanii i Maksyminowi. Dzieci wspominają, że Maryja w La Salette była ubrana tak, jak ubierały się w tamtym czasie zwyczajne kobiety w okolicach wioski La Salette. To samo można powiedzieć o przejściu Maryi z języka francuskiego na lokalny dialekt, którym mówili zwykli ludzie na tym obszarze geograficznym w owym czasie.
Jezus z Nazaretu, św. Paweł i Piękna Pani z La Salette – oto trzy pobudzające przykłady, które nas zachęcają i inspirują do wprowadzania w życie w naszej posłudze, niezależnie od naszych preferencji lub ideologii, tej katolickości misji, którą Syn powierzył przez swoją Matkę każdemu z nas.
Język miłości
Jezus przyjął naszą ludzką kondycję z miłości, choć ceną za ten wspaniały akt okazało się dla Niego ogromne cierpienie, tak iż wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”.
Słowa: „Powiem wam to inaczej” wyraźnie nawiązują do ewangelizacji jako pierwotnej misji Kościoła, ponieważ jest ona kontynuacją zbawczego dzieła Chrystusa. Orędzie chrześcijańskie wpisało się w język wszystkich ludów, tak że nawet wyparło kultury! Można by powiedzieć, że wszystkie kultury dały się oświecić przez autorytet Chrystusa. Poza imieniem Jezusa bowiem „nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które mogliby być zbawieni” (por. Dz 4,12).
Pontyfikat Jana XXIII rozpoczął drogę przystosowania (aggiornamento) Kościoła do nowych czasów, równolegle z ruchem odnowy liturgicznej, teologicznej, biblijnej, duszpasterskiej i społecznej, w poszukiwaniu nowych sposobów, zgodnej z wielkim pragnieniem Matki Bożej, aby orędzie Jej Syna stawało się coraz bardziej znane.
Święty Jan Paweł II w swojej encyklice Redemptoris missio po raz kolejny w swoim nauczaniu użył wyrażenia „nowa ewangelizacja”. Powstało ono nie dlatego, że została utworzona nowa dykasteria w Stolicy Apostolskiej, ale raczej stanowiło dla Kościoła rodzaj prowokacji, aby uznał on pilną potrzebę i konieczność ewangelizacji jako swojej misji, która wprawdzie trwa od dwóch tysięcy lat, ale wymaga znalezienia nowego języka, nowych stylów życia, opartych nie tylko na głębokiej świadomości własnej tożsamości, ale i na szacunku wobec innych. Dlatego ten święty naszych czasów chciał nas pobudzić do stosowania nowego języka w głoszeniu tej samej wiary. My zaś wiemy, że Maryja również nie chce zmieniać kierunku Kościoła swego Syna, ale pragnie nam przypomnieć o spoczywającym na nas od zawsze obowiązku podporządkowania się Bogu. „Powiem wam to inaczej” jest niczym innym, jak tylko jasnym wyrażeniem stałej i wiecznej prawdy, czyli tajemnicy Jezusa Umarłego i Zmartwychwstałego, przyczyny naszego zbawienia. „Powiem wam to inaczej” jest – jak stwierdza kardynał Tagle – zachętą do podjęcia aktualnego wyzwania, by rozeznać, w jaki sposób w zmieniającym się świecie prezentować Ewangelię, która jest zawsze ta sama.
W przepowiadaniu Dobrej Nowiny o zbawieniu potrzeba języka, który nie ma granic, języka miłości, jaki Jezus zostawił nam w testamencie w jednym z ostatnich momentów swego życia na tym świecie: „abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). W dzisiejszych czasach orędzie ewangeliczne trzeba przekazywać językiem najlepiej zrozumiałym przez współczesną ludzkość, to znaczy językiem miłości, takim jak matczyna miłość Maryi stojącej we łzach pod krzyżem i w La Salette, nie zaś językiem wielkich objaśnień teologicznych.
Z miłości Jezus przyszedł na świat; z miłości Maryja pozostaje naszą troskliwą matką; z miłości my, misjonarze saletyni, podejmujemy wyzwanie misji ewangelizacyjnej Kościoła.
La Salette – komunikacja oparta na wrażliwości, wykraczająca poza język i kulturę
Historia nadała naszemu zgromadzeniu charakter apostolski. Sto siedemdziesiąt pięć lat po objawieniu na La Salette wiemy, że naszym zadaniem jest misja ewangelizowania świata w duchu orędzia przekazanego nam przez Piękną Panią. Wiąże się z tym konieczność otwarcia na inne języki i kultury, w których nam przychodzi pracować. Jest to odpowiedzialność całego zgromadzenia, a nie tylko poszczególnych prowincji zakotwiczonych w jednej kulturze i języku.
Zastanawiające jest to, że w trakcie rozmowy z Melanią i Maksyminem Maryja używa dwóch języków. Francuski jest językiem tego państwa, któremu tradycja nadała przydomek Pierwszej Córki Kościoła. W tym języku Maryja przekazała swoje najpilniejsze zalecenia dotyczące Eucharystii i szacunku dla Jej Syna. Kiedy mówi o prozaicznych problemach regionu La Salette, przechodzi na dialekt, który rozumieją także dzieci. To zakłopotanie Melanii skłania Maryję do zrewidowania języka przekazu i przejścia na bardziej zrozumiały: w ten sposób zyskuje nie tylko pośredników w rozgłaszaniu orędzia, ale także rozumiejących Ją słuchaczy.
Trzeba pamiętać, że bardzo często, w niektórych sytuacjach należy „zacząć mówić inaczej”. Na tym polega pojednanie: inicjatywa jest po stronie tego, który wie, że ktoś ma coś przeciwko niemu. To ja mam zacząć mówić inaczej, nawet wtedy, gdy ktoś mnie widzi w złym świetle. Potrzebę zmiany postawy, sposobu komunikacji wyraża sam Jezus: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj” (Mt 5,23–24). Nic tak nie pomaga w pojednaniu z bliźnim jak zmiana tonu, sposobu, a przede wszystkim strategii komunikacji – z tej zmierzającej do oskarżenia i osądzenia na tę, która ma na celu prośbę o przebaczenie i pojednanie. To jest już inny język: język miłości i miłosierdzia. Takim językiem przemawia do nas Bóg. Dla nas jest to trudne zadanie, ale jesteśmy przecież nieustannie wspierani miłością i łaską Jezusa, a więc jest ono możliwe do realizacji.
Mamy przyjąć postawę apostołów Pawła i Barnaby, o których Dzieje Apostolskie opowiadają, że w Listrze, Ikonium i Antiochii (obecnie w centralnej Turcji) „umacniali dusze uczniów, zachęcając do wytrwania w wierze, «bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego»” (Dz 14,22). Ciekawostką tego regionu jest to, że jego mieszkańcy mówili własnym dialektem – likaońskim (por. Dz 14,11).
I tak Maryja – po przekazaniu osobistych wiadomości dzieciom w narzeczu – powraca do języka francuskiego i mówi: „Ogłoście to całemu memu ludowi” i wypowiada to dwukrotnie. To polecenie dotyczy także i tych zdań: „Wy nie rozumiecie po francusku. Zaraz wam to powiem inaczej”. Trzeba nam przekazywać całą treść orędzia – wszystkie zawarte w nim elementy. To nie mimowolne wtrącenie Maryi. Zdanie: „Powiem wam to inaczej” to przykład mówienia językiem nie pochodzącym z doświadczenia tego świata, ale z doświadczenia nieba, które jest naszą prawdziwą ojczyzną. Tam obowiązuje bliskość serca i wrażliwość umysłu na kwestie miłości i pojednania, a takiego języka oczekują ludzie wszystkich czasów i kultur, bo są od zawsze spragnieni miłości i dotknięci głębokim kryzysem wiary i tożsamości.
Flavio Gillio MS
Eusébio Kangupe MS
Karol Porczak MS
Kapituła w Prowincji Polskiej
22 czerwca 2021 roku w sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu rozpoczęłą się Kapituła polskiej prowincji misjonarzy saletynów, która potrwa do 3 lipca 2021 roku. Przewodniczy jej przełożony generalny Zgromadzenia ks. Silvano Marisa.
Tematem obrad są słowa zaczerpnięte z formuły ślubów zakonnych, składanych przez saletynów: „Aby odpowiedzieć na wezwanie Maryi z La Salette, pojednawczyni grzeszników”.
W dniu 25 czerwca wybrano nową Radę Prowincjalną:
Ks. Grzegorz Zembroń, prowincjał (w środku)
Ks. Jan Kijek, wikariusz prowincjalny (po lewej)
Ks. Czesław Hałgas, asystent prowincjalny (po prawej)
Życzymy nowej Radzie światła Ducha Świętego w posłudze dla Prowincji.
Synodalność: droga życia i misji Kościoła
Czerwiec 2021
Iść za Chrystusem, aby stać się apostołem
Słowo „synod” pochodzi od greckiego wyrażenia złożonego z syn, które znaczy ‘razem’, i hodos, czyli ‘droga, ulica, ścieżka’, zatem oznacza wędrowanie razem, chodzenie razem.
Kiedy patrzymy na to, jak przebiega i jak się rozwija działalność Jezusa, widzimy, że ten wymiar synodalności jest wyraźnie obecny. I to nie tylko dlatego, że charyzmat Jezusa, ucieleśniany w tym, czego uczył i co robił, przyciągał do Niego wiele osób, ale również dlatego, że sam Jezus nie przeżywał swego powołania i swej misji sam.
W czasie swojej publicznej działalności Jezus nie zajmował się wyłącznie wypełnianiem misji, jaką Ojciec Mu powierzył. Widzimy Go również zaangażowanego w formowanie wspólnoty uczniów, która później miała kontynuować tę misję, gdy On wstąpi do Ojca.
Znaczenie tego wymiaru Jego działalności jest poświadczone powołaniem zaraz na początku pierwszych uczniów (zob. np. Mt 4,18–22, Mk 3,16–19 i Łk 5,1–11). Jest to jeden z kluczowych momentów Jego aktywności.
Ponadto Ewangelia wg św. Marka ukazuje nam potrójny cel Jezusowej decyzji o wyborze niektórych, aby szli za Nim w sposób stały. W rozdziale trzecim, w wersetach 14 i 15, Marek pisze: „I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy”.
Warto tutaj zwrócić uwagę na proces wzrastania i przemiany, jakiego doświadczyli pierwsi uczniowie Jezusa, idąc zeswoim Mistrzem z Nazaretu i idąc za Nim. To wzrastanie jest wyraźnie widoczne w sposobie, w jaki ewangelie mówią o tych, których my zwykliśmy określać mianem dwunastu apostołów. Na początku są oni identyfikowani zwyczajnie po imieniu oraz według swych zawodów albo związków rodzinnych (Mt 4,18.21; Mk 3,16–19). W pewnym momencie, kiedy już spędzili wystarczająco dużo czasu z Jezusem, zaczynają być określani jako uczniowie. Wreszcie w chwili „wielkiego rozesłania” są nazwani także apostołami.
Oprócz przepowiadania Dobrej Nowiny o królestwie Bożym Jezus zajmował się także formowaniem tych, którzy potem mieli kontynuować Jego dzieło ewangelizacji. Z tego, co możemy wywnioskować z Ewangelii, Jezus nie uważał misji powierzonej Mu przez Ojca za jakiś osobisty skarb albo przywilej. Przeciwnie, On dzielił się swoją wizją i doświadczeniem Ojca z tymi, którzy mieli być odpowiedzialni za życie wczesnego Kościoła. Sposób, w jaki prowadził działalność, zapoczątkował swoisty efekt domina: zwykli ludzie są wzywani, aby iść za Nim, i stają się uczniami, a w końcu to bycie uczniami pod opieką Jezusa przemienia ich w apostołów, którzy będą z kolei powoływać nowych uczniów.
Ta dynamika jest również mocno potwierdzona w Dziejach Apostolskich oraz w kilku listach św. Pawła. Tę synodalność pierwotnego Kościoła mogą jasno zobrazować dwa wydarzenia: pierwsze jest opisane w Dz 6,1–7, drugie – w Dz 15. Według Dz 6 dwunastu apostołów – aby wyjść naprzeciw konkretnej potrzebie objęcia opieką wdów zaniedbywanych przy rozdzielaniu żywności – gromadzi wszystkich uczniów z zamiarem wyboru siedmiu mężów, znanych z tego, że są pełni Ducha Świętego i mądrości. Biblia mówi, że ta propozycja spodobała się „wszystkim zebranym”. Drugim tekstem ilustrującym synodalność pierwotnego Kościoła jest fragment z Dz 15, znany również jako Sobór jerozolimski. Informuje nas, że w celu rozwiązania kwestii obrzezania pogan, Paweł i Barnaba zostają wysłani do Jerozolimy, aby spotkać się z apostołami i starszymi (Dz 15,2).
Tę dynamikę odzwierciedla także fakt, że w La Salette Maryja powierza Melanii i Maksyminowi misję ogłoszenia orędzia całemu ludowi na krótko przed swym zniknięciem. U stóp Pięknej Pani Melania i Maksymin stają się Jej uczniami. Kiedy Ona znika, zaczynają być „misjonarzami-uczniami”. Maryja włącza ich w misję swego Syna i pozwala im w niej uczestniczyć. Tak zaczyna się nowy efekt domina, który w końcu doprowadzi do narodzin i rozwoju misjonarzy saletynów. I my jesteśmy częścią tego efektu domina!
Modlitwa umożliwia wspólne wędrowanie
„Oto Matka twoja” (J 19,27) – takie było ostatnie pragnienie Jezusa, kiedy wisiał na drzewie krzyża. W tych słowach Jezus daje do zrozumienia, że Jego Matka powinna być brana pod uwagę we wspólnocie zgromadzonej w Jego imię, czyli w Kościele. Od samych początków Kościoła Maryja była obecna w roli pierwszej uczennicy, która zarezerwowała sobie misję otwierania skarbca swego Serca, aby dzielić najgłębsze zamiary swego Syna.
Uczniowie wraz z Maryją „mieli jedno serce i jednego ducha” (Dz 2,42) i wspólnie przemierzyli drogę Jezusa – Tego, który jest jedyną drogą prowadzącą do Ojca. W życiu i w misji synodalność rzeczywiście polega na obraniu sobie Jezusa jako drogi, aby iść po tej drodze razem i razem odczuwać skutki działania Kościoła w świecie.
Kiedy Piękna Pani w swym orędziu pyta świadków zjawienia, czy dobrze się modlą, pytanie to jest skierowane do nas wszystkich, żyjących w „tu i teraz” historii, ponieważ nasza tożsamość chrześcijańska wyrasta z pnia, którym jest Chrystus, Boski Mistrz. To On nam zostawił tę praktykę jako szczególne miejsce i moment swojej obecności. Kościół w ciągu dwóch tysięcy lat zawsze uważał modlitwę za wielki skarbiec łask, spotkanie stworzenia ze Stwórcą, nacechowane bliską zażyłością. Dlatego orędzie z La Salette jest nie tyle zwykłym apelem, ile raczej szkołą otwartą dla nas, abyśmy przyjrzeli się na nowo naszym obowiązkom i powinnościom jako umiłowanych dzieci Boga.
W La Salette Maryja nie przynosi w treści orędzia żadnych nowości. Przez Matkę Bożą dawna prawda staje się nowa, a w kontekście objawienia jest obecne wezwanie do słuchania przesłania Jej Syna, czyli stanowcze wezwanie, które prowadzi do zmiany życia. Można więc powiedzieć, że mowa Pięknej Pani jest zainspirowana Ewangelią.
Synodalność jako droga zawsze była obecna w Kościele, od kiedy pierwsza wspólnota otrzymała od Chrystusa Zmartwychwstałego misję głoszenia Dobrej Nowiny aż po krańce ziemi. W centrum jej przepowiadania zawsze była i będzie kérygma, czyli orędzie o Jezusie, który umarł i zmartwychwstał za życie świata. Paweł, nie zostawiając miejsca na żadne złudzenia, mocno wskazuje na obowiązek głoszenia Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego.
Rzeczywiście, nie da się zrozumieć Kościoła bez centralnego miejsca krzyża. Od pionierów ewangelizacji uczymy się, że krzyż jest uwielbieniem Boga i Syna Bożego; jest zwycięstwem nad Szatanem i wszystkimi potęgami świata; jest dowodem mocy Boga pośród słabości; wprowadza pokój między Nim a ludźmi oraz nową jedność między narodami.
Fakt, że świetlistość krzyża zawieszonego na piersiach Maryi mocno przykuła uwagę Melanii i Maksymina, wskazuje, iż wierność Chrystusowi Ukrzyżowanemu powinna być dla nas zadaniem każdego dnia.
Z krzyżem ściśle wiąże się centrum całego życia chrześcijańskiego – Eucharystia. Karmi ona drogę synodalną Kościoła. Bez niej będziemy niczym w tym niepewnym świecie.
Na drodze misyjnej przemożne jest działanie Ducha, ponieważ to On podtrzymuje synodalność Kościoła i objawia pośród wiernych – jak słusznie podkreśla Lumen gentium – dar równej godności ochrzczonych, czyli powszechne powołanie do świętości; uczestnictwo wszystkich wiernych w urzędzie kapłańskim, prorockim i królewskim Jezusa Chrystusa; bogactwo darów hierarchicznych i charyzmatycznych; życie i misję każdego Kościoła lokalnego.
Jako rodzina saletyńska, idąc śladami pierwszych misjonarzy La Salette, odczuwamy synodalność w takiej mierze, w jakiej wspólnie przyjmujemy charyzmat pojednania.
Maryja drogą spotkania, słuchania i modlitwy
W Wieczerniku zgromadzeni byli apostołowie, Maryja i uczniowie, którzy razem trwali na modlitwie. Zapewne w ich słowach i myślach dominowały niezwykłe wydarzenia ostatnich dni związane z Jezusem. Jego życie, męka, ukrzyżowanie i śmierć budziły smutek i poruszenie. Ale Jego ukazywanie się po swojej śmierci jako zmartwychwstałego Pana niosło nadzieję i pocieszenie. Kiedy zstąpił na nich Duch Święty, ich tożsamość została zmieniona: stali się Kościołem, któremu Chrystus powierzył ewangelizację całego świata. Matka Pana była wtedy z nimi w Jerozolimie, potem pozostała związana z Kościołem m.in. w Efezie aż do swojego wniebowzięcia, a po wniebowzięciu jest blisko Syna i wstawia się za nami z nieba.
W La Salette pokazuje swoją troskę o Kościół i wykorzystując godność Królowej Nieba, oręduje za pośrednictwem dzieci za wartościami, które ten Kościół stanowią.
Przede wszystkim podkreśla rolę Eucharystii, która przez większość ludzi jest zaniedbywana i niedoceniana jako bezpośrednie spotkanie z Bogiem. Uczestniczą w niej tylko starsze kobiety, a mężczyźni pracują w niedzielę, zupełnie nie wyróżniając tego dnia pośród innych dni tygodnia. Nie będzie do końca świata lepszej możliwości spotkania z Panem niż przyjmowanie Jego Ciała i Krwi wśród modlitw i dziękczynienia. Nasze postępowanie pokazuje, że szukamy czegoś innego i nie spodziewamy się niczego od Boga, tak bardzo zanurzeni jesteśmy w problemach tego świata.
Dalej Maryja pyta świadków zjawienia o to, jak się modlą. Ich uczciwa odpowiedź, że nie bardzo im to wychodzi, skłania Maryję do podkreślenia, że modlitwa jest koniecznie potrzebna, szczególnie rano i wieczorem. Rano modlitwa wyraża nadzieję na realizację po Bożemu nowego dnia. Wieczór jest okazją do modlitewnego spojrzenia na miniony dzień w świetle przykazań. Maryja, znając nas, wymaga przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś, Maryjo. Jednej modlitwy nauczył nas sam Jezus na prośbę swoich uczniów, druga przypomina zawiadomienie Maryi przez archanioła Gabriela o Jej wybraniu do roli Matki Bożego Syna. Stanowią one dla każdego człowieka absolutne minimum wymagań w zakresie znajomości wzorców modlitwy.
Kolejną rzeczą przypomnianą przez Piękną Panią są wydarzenia z życia codziennego, które świadczą o nierozerwalnym związku między naszym postępowaniem a kondycją naszego środowiska: zepsute zbiory, głód, choroby, śmierć dzieci, niedobrowolna pokuta i cierpienie. Wszystko to domaga się odniesienia do Boga, który ten świat podtrzymuje w istnieniu. My – według słów Maryi – nic sobie z tego nie robimy. Upomina nas – wyrażając przez to swoją troskę o nas – abyśmy za krzywdy i cierpienia na świecie nie winili Boga, tylko siebie. To od nas zaczęło się zepsucie świata i także od nas zależy, jak ten świat będzie wyglądał w przyszłości.
Na koniec Maryja pokazuje, jak bardzo Bóg jest świadomy tego, co nurtuje nasze myśli i serca, i przypomina osobiste wydarzenie związane z ojcem Maksymina, o którym chłopiec już zapomniał. Bóg zawsze jest dla nas obecny, nic nie umknie Jego uwadze i nikt nie jest Mu obojętny.
Te fakty świadczą o tym, że Maryja jest dobrze zorientowana w sytuacji na świecie i za pośrednictwem świadków Jej zjawienia dzieli się tą wiedzą i doświadczeniem z całym swoim ludem. Nie ukrywa nawet tego, że jest Jej smutno z naszego powodu i że Jej Syn nie chce już tego dłużej tolerować. Jezus chce działać, ale Jego działanie może być dla nas zbyt trudne do zrozumienia, dlatego Maryja nas ostrzega: nie można lekceważyć tego, co Ona mówi. Trafnie to wyraża św. Paweł: „Nie łudźcie się: Bóg nie pozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6,7–8). I w tym kontekście pandemia Covid-19 może być uznana za mniej bolesne i mniej uciążliwe narzędzie, którym Bóg chce nas zwrócić ku sobie, bo ciężkie ramię Jezusa mogłoby zastosować w stosunku do nas coś znacznie dotkliwszego.
Flavio Gillio MS
Eusébio Kangupe MS
Karol Porczak MS
Synodalność: droga życia i misji Kościoła
Czerwiec 2021
Iść za Chrystusem, aby stać się apostołem
Słowo „synod” pochodzi od greckiego wyrażenia złożonego z syn, które znaczy ‘razem’, i hodos, czyli ‘droga, ulica, ścieżka’, zatem oznacza wędrowanie razem, chodzenie razem.
Kiedy patrzymy na to, jak przebiega i jak się rozwija działalność Jezusa, widzimy, że ten wymiar synodalności jest wyraźnie obecny. I to nie tylko dlatego, że charyzmat Jezusa, ucieleśniany w tym, czego uczył i co robił, przyciągał do Niego wiele osób, ale również dlatego, że sam Jezus nie przeżywał swego powołania i swej misji sam.
W czasie swojej publicznej działalności Jezus nie zajmował się wyłącznie wypełnianiem misji, jaką Ojciec Mu powierzył. Widzimy Go również zaangażowanego w formowanie wspólnoty uczniów, która później miała kontynuować tę misję, gdy On wstąpi do Ojca.
Znaczenie tego wymiaru Jego działalności jest poświadczone powołaniem zaraz na początku pierwszych uczniów (zob. np. Mt 4,18–22, Mk 3,16–19 i Łk 5,1–11). Jest to jeden z kluczowych momentów Jego aktywności.
Ponadto Ewangelia wg św. Marka ukazuje nam potrójny cel Jezusowej decyzji o wyborze niektórych, aby szli za Nim w sposób stały. W rozdziale trzecim, w wersetach 14 i 15, Marek pisze: „I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy”.
Warto tutaj zwrócić uwagę na proces wzrastania i przemiany, jakiego doświadczyli pierwsi uczniowie Jezusa, idąc zeswoim Mistrzem z Nazaretu i idąc za Nim. To wzrastanie jest wyraźnie widoczne w sposobie, w jaki ewangelie mówią o tych, których my zwykliśmy określać mianem dwunastu apostołów. Na początku są oni identyfikowani zwyczajnie po imieniu oraz według swych zawodów albo związków rodzinnych (Mt 4,18.21; Mk 3,16–19). W pewnym momencie, kiedy już spędzili wystarczająco dużo czasu z Jezusem, zaczynają być określani jako uczniowie. Wreszcie w chwili „wielkiego rozesłania” są nazwani także apostołami.
Oprócz przepowiadania Dobrej Nowiny o królestwie Bożym Jezus zajmował się także formowaniem tych, którzy potem mieli kontynuować Jego dzieło ewangelizacji. Z tego, co możemy wywnioskować z Ewangelii, Jezus nie uważał misji powierzonej Mu przez Ojca za jakiś osobisty skarb albo przywilej. Przeciwnie, On dzielił się swoją wizją i doświadczeniem Ojca z tymi, którzy mieli być odpowiedzialni za życie wczesnego Kościoła. Sposób, w jaki prowadził działalność, zapoczątkował swoisty efekt domina: zwykli ludzie są wzywani, aby iść za Nim, i stają się uczniami, a w końcu to bycie uczniami pod opieką Jezusa przemienia ich w apostołów, którzy będą z kolei powoływać nowych uczniów.
Ta dynamika jest również mocno potwierdzona w Dziejach Apostolskich oraz w kilku listach św. Pawła. Tę synodalność pierwotnego Kościoła mogą jasno zobrazować dwa wydarzenia: pierwsze jest opisane w Dz 6,1–7, drugie – w Dz 15. Według Dz 6 dwunastu apostołów – aby wyjść naprzeciw konkretnej potrzebie objęcia opieką wdów zaniedbywanych przy rozdzielaniu żywności – gromadzi wszystkich uczniów z zamiarem wyboru siedmiu mężów, znanych z tego, że są pełni Ducha Świętego i mądrości. Biblia mówi, że ta propozycja spodobała się „wszystkim zebranym”. Drugim tekstem ilustrującym synodalność pierwotnego Kościoła jest fragment z Dz 15, znany również jako Sobór jerozolimski. Informuje nas, że w celu rozwiązania kwestii obrzezania pogan, Paweł i Barnaba zostają wysłani do Jerozolimy, aby spotkać się z apostołami i starszymi (Dz 15,2).
Tę dynamikę odzwierciedla także fakt, że w La Salette Maryja powierza Melanii i Maksyminowi misję ogłoszenia orędzia całemu ludowi na krótko przed swym zniknięciem. U stóp Pięknej Pani Melania i Maksymin stają się Jej uczniami. Kiedy Ona znika, zaczynają być „misjonarzami-uczniami”. Maryja włącza ich w misję swego Syna i pozwala im w niej uczestniczyć. Tak zaczyna się nowy efekt domina, który w końcu doprowadzi do narodzin i rozwoju misjonarzy saletynów. I my jesteśmy częścią tego efektu domina!
Modlitwa umożliwia wspólne wędrowanie
„Oto Matka twoja” (J 19,27) – takie było ostatnie pragnienie Jezusa, kiedy wisiał na drzewie krzyża. W tych słowach Jezus daje do zrozumienia, że Jego Matka powinna być brana pod uwagę we wspólnocie zgromadzonej w Jego imię, czyli w Kościele. Od samych początków Kościoła Maryja była obecna w roli pierwszej uczennicy, która zarezerwowała sobie misję otwierania skarbca swego Serca, aby dzielić najgłębsze zamiary swego Syna.
Uczniowie wraz z Maryją „mieli jedno serce i jednego ducha” (Dz 2,42) i wspólnie przemierzyli drogę Jezusa – Tego, który jest jedyną drogą prowadzącą do Ojca. W życiu i w misji synodalność rzeczywiście polega na obraniu sobie Jezusa jako drogi, aby iść po tej drodze razem i razem odczuwać skutki działania Kościoła w świecie.
Kiedy Piękna Pani w swym orędziu pyta świadków zjawienia, czy dobrze się modlą, pytanie to jest skierowane do nas wszystkich, żyjących w „tu i teraz” historii, ponieważ nasza tożsamość chrześcijańska wyrasta z pnia, którym jest Chrystus, Boski Mistrz. To On nam zostawił tę praktykę jako szczególne miejsce i moment swojej obecności. Kościół w ciągu dwóch tysięcy lat zawsze uważał modlitwę za wielki skarbiec łask, spotkanie stworzenia ze Stwórcą, nacechowane bliską zażyłością. Dlatego orędzie z La Salette jest nie tyle zwykłym apelem, ile raczej szkołą otwartą dla nas, abyśmy przyjrzeli się na nowo naszym obowiązkom i powinnościom jako umiłowanych dzieci Boga.
W La Salette Maryja nie przynosi w treści orędzia żadnych nowości. Przez Matkę Bożą dawna prawda staje się nowa, a w kontekście objawienia jest obecne wezwanie do słuchania przesłania Jej Syna, czyli stanowcze wezwanie, które prowadzi do zmiany życia. Można więc powiedzieć, że mowa Pięknej Pani jest zainspirowana Ewangelią.
Synodalność jako droga zawsze była obecna w Kościele, od kiedy pierwsza wspólnota otrzymała od Chrystusa Zmartwychwstałego misję głoszenia Dobrej Nowiny aż po krańce ziemi. W centrum jej przepowiadania zawsze była i będzie kérygma, czyli orędzie o Jezusie, który umarł i zmartwychwstał za życie świata. Paweł, nie zostawiając miejsca na żadne złudzenia, mocno wskazuje na obowiązek głoszenia Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego.
Rzeczywiście, nie da się zrozumieć Kościoła bez centralnego miejsca krzyża. Od pionierów ewangelizacji uczymy się, że krzyż jest uwielbieniem Boga i Syna Bożego; jest zwycięstwem nad Szatanem i wszystkimi potęgami świata; jest dowodem mocy Boga pośród słabości; wprowadza pokój między Nim a ludźmi oraz nową jedność między narodami.
Fakt, że świetlistość krzyża zawieszonego na piersiach Maryi mocno przykuła uwagę Melanii i Maksymina, wskazuje, iż wierność Chrystusowi Ukrzyżowanemu powinna być dla nas zadaniem każdego dnia.
Z krzyżem ściśle wiąże się centrum całego życia chrześcijańskiego – Eucharystia. Karmi ona drogę synodalną Kościoła. Bez niej będziemy niczym w tym niepewnym świecie.
Na drodze misyjnej przemożne jest działanie Ducha, ponieważ to On podtrzymuje synodalność Kościoła i objawia pośród wiernych – jak słusznie podkreśla Lumen gentium – dar równej godności ochrzczonych, czyli powszechne powołanie do świętości; uczestnictwo wszystkich wiernych w urzędzie kapłańskim, prorockim i królewskim Jezusa Chrystusa; bogactwo darów hierarchicznych i charyzmatycznych; życie i misję każdego Kościoła lokalnego.
Jako rodzina saletyńska, idąc śladami pierwszych misjonarzy La Salette, odczuwamy synodalność w takiej mierze, w jakiej wspólnie przyjmujemy charyzmat pojednania.
Maryja drogą spotkania, słuchania i modlitwy
W Wieczerniku zgromadzeni byli apostołowie, Maryja i uczniowie, którzy razem trwali na modlitwie. Zapewne w ich słowach i myślach dominowały niezwykłe wydarzenia ostatnich dni związane z Jezusem. Jego życie, męka, ukrzyżowanie i śmierć budziły smutek i poruszenie. Ale Jego ukazywanie się po swojej śmierci jako zmartwychwstałego Pana niosło nadzieję i pocieszenie. Kiedy zstąpił na nich Duch Święty, ich tożsamość została zmieniona: stali się Kościołem, któremu Chrystus powierzył ewangelizację całego świata. Matka Pana była wtedy z nimi w Jerozolimie, potem pozostała związana z Kościołem m.in. w Efezie aż do swojego wniebowzięcia, a po wniebowzięciu jest blisko Syna i wstawia się za nami z nieba.
W La Salette pokazuje swoją troskę o Kościół i wykorzystując godność Królowej Nieba, oręduje za pośrednictwem dzieci za wartościami, które ten Kościół stanowią.
Przede wszystkim podkreśla rolę Eucharystii, która przez większość ludzi jest zaniedbywana i niedoceniana jako bezpośrednie spotkanie z Bogiem. Uczestniczą w niej tylko starsze kobiety, a mężczyźni pracują w niedzielę, zupełnie nie wyróżniając tego dnia pośród innych dni tygodnia. Nie będzie do końca świata lepszej możliwości spotkania z Panem niż przyjmowanie Jego Ciała i Krwi wśród modlitw i dziękczynienia. Nasze postępowanie pokazuje, że szukamy czegoś innego i nie spodziewamy się niczego od Boga, tak bardzo zanurzeni jesteśmy w problemach tego świata.
Dalej Maryja pyta świadków zjawienia o to, jak się modlą. Ich uczciwa odpowiedź, że nie bardzo im to wychodzi, skłania Maryję do podkreślenia, że modlitwa jest koniecznie potrzebna, szczególnie rano i wieczorem. Rano modlitwa wyraża nadzieję na realizację po Bożemu nowego dnia. Wieczór jest okazją do modlitewnego spojrzenia na miniony dzień w świetle przykazań. Maryja, znając nas, wymaga przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś, Maryjo. Jednej modlitwy nauczył nas sam Jezus na prośbę swoich uczniów, druga przypomina zawiadomienie Maryi przez archanioła Gabriela o Jej wybraniu do roli Matki Bożego Syna. Stanowią one dla każdego człowieka absolutne minimum wymagań w zakresie znajomości wzorców modlitwy.
Kolejną rzeczą przypomnianą przez Piękną Panią są wydarzenia z życia codziennego, które świadczą o nierozerwalnym związku między naszym postępowaniem a kondycją naszego środowiska: zepsute zbiory, głód, choroby, śmierć dzieci, niedobrowolna pokuta i cierpienie. Wszystko to domaga się odniesienia do Boga, który ten świat podtrzymuje w istnieniu. My – według słów Maryi – nic sobie z tego nie robimy. Upomina nas – wyrażając przez to swoją troskę o nas – abyśmy za krzywdy i cierpienia na świecie nie winili Boga, tylko siebie. To od nas zaczęło się zepsucie świata i także od nas zależy, jak ten świat będzie wyglądał w przyszłości.
Na koniec Maryja pokazuje, jak bardzo Bóg jest świadomy tego, co nurtuje nasze myśli i serca, i przypomina osobiste wydarzenie związane z ojcem Maksymina, o którym chłopiec już zapomniał. Bóg zawsze jest dla nas obecny, nic nie umknie Jego uwadze i nikt nie jest Mu obojętny.
Te fakty świadczą o tym, że Maryja jest dobrze zorientowana w sytuacji na świecie i za pośrednictwem świadków Jej zjawienia dzieli się tą wiedzą i doświadczeniem z całym swoim ludem. Nie ukrywa nawet tego, że jest Jej smutno z naszego powodu i że Jej Syn nie chce już tego dłużej tolerować. Jezus chce działać, ale Jego działanie może być dla nas zbyt trudne do zrozumienia, dlatego Maryja nas ostrzega: nie można lekceważyć tego, co Ona mówi. Trafnie to wyraża św. Paweł: „Nie łudźcie się: Bóg nie pozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6,7–8). I w tym kontekście pandemia Covid-19 może być uznana za mniej bolesne i mniej uciążliwe narzędzie, którym Bóg chce nas zwrócić ku sobie, bo ciężkie ramię Jezusa mogłoby zastosować w stosunku do nas coś znacznie dotkliwszego.
Flavio Gillio MS
Eusébio Kangupe MS
Karol Porczak MS
NOWA KRAJOWA KOORDYNACJA ŚWIECKICH SALETYNÓW W BRAZYLII
19 kwietnia 2021 r. zostały zaprzysiężone nowe koordynatorki Świeckich Saletynów w Brazylii, wybrane przez większość zgromadzonych na spotkaniu Świeckich Saletynów. Ana Beatriz Diniz S. Bersaneti, bardziej znana jako Bia, i Lindamir di Fatima Varela zostały wybrane odpowiednio na koordynatorkę i wice-koordynatorkę.
Proces wyboru nowych koordynujących, określony w Statutach Świeckich Saletynów w Brazylii, odbył się po tygodniu modlitwy i refleksji, prowadzonej przez ks. Adilsona Schio, MS, opiekuna Świeckich Saletynów w Brazylii.
Modlimy się do Boga o zdrowie i mądrość dla nowej ekipy Koordynatorów Krajowych w Brazylii, aby mogły prowadzić Świeckich Saletynów do końca 2023 roku.
Orędzie z La Salette podkreśla marzenie Boga
Maj 2021
Mieć marzenia razem z Synem i Matką
„Rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,26–27).
Na początku Księgi Rodzaju i historii zbawienia natrafiamy na „marzenie Boga” względem ludzkości. Spotykamy tu bardzo podobną dynamikę narracyjną jak na początku działalności publicznej Jezusa. W synagodze w Nazarecie Jezus dzieli się ze zgromadzonymi tam słuchaczami marzeniem dotyczącym swojej publicznej posługi, odnosząc do siebie przeczytane słowa ze zwoju proroka Izajasza (Łk 4,14–30).
Z narracyjnego punktu widzenia zarówno Bóg, jak i Jezus są postaciami, które kierują się pewnymi celami i zamiarami. Zatrzymajmy się jednak chwilowo na postaci Jezusa. Już od pierwszych zdań wypowiedzianych w trakcie publicznej działalności wyróżnia się On jako człowiek mający swoje cele. W kontekście całości dzieła Łukaszowego scena w Nazarecie pełni rolę tekstu programowego. Chodzi o „apostolską Magna Charta” Jezusa. W scenie tej bowiem nakreślone są cele Jego posługi, wyrażone za pomocą prorockich obrazów i języka. Kiedy tak spojrzymy na wydarzenie w Nazarecie, będziemy mogli zastanowić się nad znaczeniem posiadania celów i zamiarów podjętych w Duchu Świętym, zarówno w naszym życiu zakonnym, jak i apostolskim.
Po pierwsze: posiadanie celów i zamiarów w Duchu Świętym jest wyrazem duchowej odpowiedzialności (zob. np. Flp 3,12–15). Możemy żyć by default (według starych schematów, w sposób szablonowy – przyp. tłum.) albo kreatywnie wytyczać naszą drogę życiową, idąc za bodźcami Ducha. Możemy wyznaczać sobie w życiu cele i zamiary albo pozwolić, by okoliczności decydowały za nas, co mamy robić. Na tym polega różnica między życiem a egzystowaniem, między życiem polegającym na zwykłym reagowaniu na okoliczności a życiem polegającym na wytyczaniu naszej drogi, którą pójdziemy za Jezusem z Nazaretu.
Po drugie: cele i zamiary podejmowane w Duchu Świętym są afirmacją wiary. Potwierdzają, co dla nas jest ważne, a jednocześnie mówią o naszym doświadczeniu Boga oraz o naszej ufności w Nim. Często wielkie cele i zamiary zdradzają głęboką wiarę, natomiast małe mogą wskazywać na wiarę chwiejną i powierzchowną (zob. Ef 3,20–21). Nierzadko miara naszej wiary w Boga decyduje o mierze naszych marzeń, celów lub zamiarów.
Po trzecie: w życiu zarówno zakonnym, jak i apostolskim posiadanie celów i zamiarów w Duchu Świętym chroni nas przed ryzykiem zagubienia głównego punktu, na którym powinniśmy się skupić, oraz kierunku. Chroni też przed ryzykiem biegnięcia na oślep, machania rękami na próżno (por. 1Kor 9,26).
Po czwarte: cele i zamiary w Duchu Świętym motywują nas do nieustępliwości i wytrwałości.
Po piąte: cele i zamiary w Duchu Świętym budują i kształtują nasz chrześcijański charakter. Podczas gdy my biegniemy ku naszym celom i zamiarom, współpracujemy także z Duchem w kształtowaniu siebie jako uczniów Jezusa z Nazaretu (zob. Flp 3,12).
Podobnie jak Syn, również Matka ma pewne marzenie. Marzenie, które staje się misją. Końcowe zdania skierowane przez Piękną Panią z La Salette do Melanii i Maksymina odsłaniają właśnie to Jej marzenie: „Ogłoście to całemu mojemu ludowi”. Marzenie in fieri (w trakcie realizacji – przyp. tłum.). Jej marzenie – nasz cel i zamiar w Duchu.
Powołani do utożsamienia się z Bogiem
„Rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,26–27).
Bóg zamarzył sobie człowieka i stworzył go na swój obraz i swoje podobieństwo. I choć z powodu nieposłuszeństwa człowiek utracił Bożą przyjaźń, to jednak grzech nie zniszczył całkowicie tej relacji, ponieważ Bóg marzył o odnowieniu rodzaju ludzkiego i dlatego posłał swego Syna (J 3,16). Wypełnienie tego planu zostało poprzedzone przez wielkie postacie, których wierność była wystawiana na próbę: Noego, Abrahama, Mojżesza, Dawida. Bóg marzył, aby przez nie, zwłaszcza po Mojżeszu, cały lud stał się ludem prorockim. Marzył o dniu, w którym będzie mógł oczyścić człowieka, zastąpić jego kamienne serce sercem z ciała, napełnić je Duchem Świętym. Marzenie to stało się rzeczywistością w Jego Synu Jezusie Chrystusie, który dokonał zadośćuczynienia za nasze grzechy przez swoją krew wylaną na krzyżu. Tym razem Chrystus, nasz pokój, dał Bogu możliwość ponownego zbliżenia się do człowieka. Marzenie to spełniło się w dniu Pięćdziesiątnicy przez zesłanie Ducha Świętego, który stworzył zażyłą więź, relację i jedno ciało, którego członkami są wszyscy odpowiadający na zaproszenie do wejścia do królestwa zapoczątkowanego przez Chrystusa.
Marzenie Boga jest tożsame z Jego wolą, „aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1Tm 2,4). Dlatego każdy człowiek powinien się zbliżyć do Chrystusa, „Drogi, Prawdy i Życia”.
„Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”. W tym zaproszeniu Maryja wyraża wolę Syna Bożego. Nie przynosi nowego orędzia, lecz pragnie pokierować nas, abyśmy wcielili w życie nauki naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Dokładnie do tego prowadzi nas orędzie z La Salette – do marzenia Boga – w tym sensie, że próbuje wydobyć człowieka z błota materializmu, sekularyzmu i obojętności.
„Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą”. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15) – to było wielkie wezwanie, które Jezus skierował do świata, a Maryja w czasie swych objawień w La Salette i w innych miejscach powtarza to wołanie. Nawrócenie człowieka jest gwarancją jego uświęcenia i pierwszym krokiem ku harmonii naszej planety. Kondycja człowieka wpływa na wszechświat – tak aby zwrócił się do Stwórcy lub aby od Niego odstąpił. To, czego jesteśmy dziś świadkami, podczas pandemii covid-19, każe nam zweryfikować naszą postawę przed Bogiem.
Sposób, w jaki ludzie tego świata próbowali poradzić sobie z tą sytuacją, odsuwając Go na bok, świadczy o tym, że człowiek nadal jest zagubiony w kwestii oceny rzeczy z wysoka. Konkretnym tego przykładem są restrykcje, których doświadczyli wierzący w pełnieniu swej posługi w kościołach właśnie wtedy, kiedy otwierano supermarkety, a różnego rodzaju manifestacje nie napotykały trudności. W tej sytuacji zeświecczenia warto zganić nasze milczenie, które kojarzy się z pewnym konformizmem. Matka Boża przeciwnie – potwierdza z mocą prymat tego, co duchowe, podporządkowując się Bogu.
Przeznaczeni dla Nieba
W swojej mowie Jezus przypomniał: „Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym nic nie stracił z tego wszystkiego, co Mi dał, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6,39). To jest plan działania Boga aż do końca czasu. Powołani do istnienia, przy naszym współudziale w budowaniu nowego pokolenia, jesteśmy „oczkiem w głowie” dla Boga. Jemu zależy na tym, aby każdy poczęty na ziemi człowiek dzielił z Nim, w Trójcy Jedynym, życie w wieczności. W momencie poczęcia otrzymujemy niezwykły dar: godność potencjalnego współmieszkańca nieba, z Bogiem i wszystkimi bytami duchowymi.
Maryja jest przedstawicielką tego społeczeństwa, które zakończyło ziemską pielgrzymkę. Ona zna cały plan Boży i przychodzi z przypomnieniem, gdzie ta godność niebiańskiego mieszkańca jest zagrożona. Swoim orędziem chce wzbudzić w nas pragnienie nieba, świadomość doniosłości spotkania z Jej Synem w Eucharystii i uwrażliwić nas na szacunek w stosunku do Tego, który cały się za nas oddał z miłości.
Melania i Maksymin byli prostymi dziećmi, ale ich opowiadanie o tym, czego doświadczyli w spotkaniu z Piękną Panią, nie miało żadnych znamion kłamstwa i manipulacji. Wszystko doskonale zarejestrowali. Ubiór wieśniaczki nie zasłonił niebiańskiego majestatu dostojnej Pięknej Pani. Jej mowa była tak nadzwyczajna, że nawet pomimo obcego języka i swej długości wpisała się nieusuwalnie w pamięć dzieci – tak bardzo znamionowało tę mowę nieziemskie pochodzenie. A Jej głos mimo smutku budził w dzieciach zaufanie i współczucie. Łzy Maryi wyraźnie poruszyły Melanię i Maksymina, czego wyraz dawali za każdym razem, gdy opowiadali wydarzenie, wywołując tym samym głębokie poruszenie u słuchających. Natomiast zniknięcie Maryi spowodowało refleksję, że mogli Ją poprosić, aby ich ze sobą zabrała. Nawet nie wiedząc, kim Ona jest, chcieli iść, gdziekolwiek się miała udać, tak piękne i uszczęśliwiające wrażenie wywarła na nich Jej obecność.
Nowina przyniesiona dla nas wszystkich w sobotnie popołudnie 19 września 1846 roku była smutna, ale wielka i potrzebna. Królowa nieba i ziemi przychodzi, aby wyzwolić w nas świadomość tego, kim jesteśmy dla Boga: Jego dziećmi. Jedyne przeznaczenie, które jest wpisane w fakt bycia człowiekiem, to przeznaczenie do nieba. Nie ma innego przeznaczenia w planie Boży. Jeżeli ten plan nie doprowadza człowieka do nieba, to tylko z jego winy – bo nie chce.
Matka Boga i ludzi przez zrodzenie najwybitniejszego Człowieka na ziemi – Jezusa Chrystusa – przypomina nam, że jesteśmy w Jej Synu braćmi i siostrami. Mamy tę samą godność co Syn Boży, gdyż Bóg zdecydował o adoptowaniu nas.
Mimo tego, że Maryja ukazuje nam raczej nasze zaniedbania w podążaniu za planem Bożym, z refleksji nad Jej orędziem rodzi się pragnienie zwrócenia uwagi na Jego sprawy i chęć zmiany na lepsze naszych relacji z Nim przez Jezusa Chrystusa.
Maryja uchyla nam rąbka tajemnicy o tej rzeczywistości, w której Ona już jest obecna i ku której pragnie nas wszystkich zwrócić. Jest to życie w wieczności z Bogiem.
Kto tego pragnie, ten pokrzepia Jej matczyne serce.
Flavio Gillio MS
Eusébio Kangupe MS
Karol Porczak MS
Orędzie z La Salette podkreśla marzenie Boga
Maj 2021
Mieć marzenia razem z Synem i Matką
„Rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,26–27).
Na początku Księgi Rodzaju i historii zbawienia natrafiamy na „marzenie Boga” względem ludzkości. Spotykamy tu bardzo podobną dynamikę narracyjną jak na początku działalności publicznej Jezusa. W synagodze w Nazarecie Jezus dzieli się ze zgromadzonymi tam słuchaczami marzeniem dotyczącym swojej publicznej posługi, odnosząc do siebie przeczytane słowa ze zwoju proroka Izajasza (Łk 4,14–30).
Z narracyjnego punktu widzenia zarówno Bóg, jak i Jezus są postaciami, które kierują się pewnymi celami i zamiarami. Zatrzymajmy się jednak chwilowo na postaci Jezusa. Już od pierwszych zdań wypowiedzianych w trakcie publicznej działalności wyróżnia się On jako człowiek mający swoje cele. W kontekście całości dzieła Łukaszowego scena w Nazarecie pełni rolę tekstu programowego. Chodzi o „apostolską Magna Charta” Jezusa. W scenie tej bowiem nakreślone są cele Jego posługi, wyrażone za pomocą prorockich obrazów i języka. Kiedy tak spojrzymy na wydarzenie w Nazarecie, będziemy mogli zastanowić się nad znaczeniem posiadania celów i zamiarów podjętych w Duchu Świętym, zarówno w naszym życiu zakonnym, jak i apostolskim.
Po pierwsze: posiadanie celów i zamiarów w Duchu Świętym jest wyrazem duchowej odpowiedzialności (zob. np. Flp 3,12–15). Możemy żyć by default (według starych schematów, w sposób szablonowy – przyp. tłum.) albo kreatywnie wytyczać naszą drogę życiową, idąc za bodźcami Ducha. Możemy wyznaczać sobie w życiu cele i zamiary albo pozwolić, by okoliczności decydowały za nas, co mamy robić. Na tym polega różnica między życiem a egzystowaniem, między życiem polegającym na zwykłym reagowaniu na okoliczności a życiem polegającym na wytyczaniu naszej drogi, którą pójdziemy za Jezusem z Nazaretu.
Po drugie: cele i zamiary podejmowane w Duchu Świętym są afirmacją wiary. Potwierdzają, co dla nas jest ważne, a jednocześnie mówią o naszym doświadczeniu Boga oraz o naszej ufności w Nim. Często wielkie cele i zamiary zdradzają głęboką wiarę, natomiast małe mogą wskazywać na wiarę chwiejną i powierzchowną (zob. Ef 3,20–21). Nierzadko miara naszej wiary w Boga decyduje o mierze naszych marzeń, celów lub zamiarów.
Po trzecie: w życiu zarówno zakonnym, jak i apostolskim posiadanie celów i zamiarów w Duchu Świętym chroni nas przed ryzykiem zagubienia głównego punktu, na którym powinniśmy się skupić, oraz kierunku. Chroni też przed ryzykiem biegnięcia na oślep, machania rękami na próżno (por. 1Kor 9,26).
Po czwarte: cele i zamiary w Duchu Świętym motywują nas do nieustępliwości i wytrwałości.
Po piąte: cele i zamiary w Duchu Świętym budują i kształtują nasz chrześcijański charakter. Podczas gdy my biegniemy ku naszym celom i zamiarom, współpracujemy także z Duchem w kształtowaniu siebie jako uczniów Jezusa z Nazaretu (zob. Flp 3,12).
Podobnie jak Syn, również Matka ma pewne marzenie. Marzenie, które staje się misją. Końcowe zdania skierowane przez Piękną Panią z La Salette do Melanii i Maksymina odsłaniają właśnie to Jej marzenie: „Ogłoście to całemu mojemu ludowi”. Marzenie in fieri (w trakcie realizacji – przyp. tłum.). Jej marzenie – nasz cel i zamiar w Duchu.
Powołani do utożsamienia się z Bogiem
„Rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,26–27).
Bóg zamarzył sobie człowieka i stworzył go na swój obraz i swoje podobieństwo. I choć z powodu nieposłuszeństwa człowiek utracił Bożą przyjaźń, to jednak grzech nie zniszczył całkowicie tej relacji, ponieważ Bóg marzył o odnowieniu rodzaju ludzkiego i dlatego posłał swego Syna (J 3,16). Wypełnienie tego planu zostało poprzedzone przez wielkie postacie, których wierność była wystawiana na próbę: Noego, Abrahama, Mojżesza, Dawida. Bóg marzył, aby przez nie, zwłaszcza po Mojżeszu, cały lud stał się ludem prorockim. Marzył o dniu, w którym będzie mógł oczyścić człowieka, zastąpić jego kamienne serce sercem z ciała, napełnić je Duchem Świętym. Marzenie to stało się rzeczywistością w Jego Synu Jezusie Chrystusie, który dokonał zadośćuczynienia za nasze grzechy przez swoją krew wylaną na krzyżu. Tym razem Chrystus, nasz pokój, dał Bogu możliwość ponownego zbliżenia się do człowieka. Marzenie to spełniło się w dniu Pięćdziesiątnicy przez zesłanie Ducha Świętego, który stworzył zażyłą więź, relację i jedno ciało, którego członkami są wszyscy odpowiadający na zaproszenie do wejścia do królestwa zapoczątkowanego przez Chrystusa.
Marzenie Boga jest tożsame z Jego wolą, „aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1Tm 2,4). Dlatego każdy człowiek powinien się zbliżyć do Chrystusa, „Drogi, Prawdy i Życia”.
„Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”. W tym zaproszeniu Maryja wyraża wolę Syna Bożego. Nie przynosi nowego orędzia, lecz pragnie pokierować nas, abyśmy wcielili w życie nauki naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Dokładnie do tego prowadzi nas orędzie z La Salette – do marzenia Boga – w tym sensie, że próbuje wydobyć człowieka z błota materializmu, sekularyzmu i obojętności.
„Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą”. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15) – to było wielkie wezwanie, które Jezus skierował do świata, a Maryja w czasie swych objawień w La Salette i w innych miejscach powtarza to wołanie. Nawrócenie człowieka jest gwarancją jego uświęcenia i pierwszym krokiem ku harmonii naszej planety. Kondycja człowieka wpływa na wszechświat – tak aby zwrócił się do Stwórcy lub aby od Niego odstąpił. To, czego jesteśmy dziś świadkami, podczas pandemii covid-19, każe nam zweryfikować naszą postawę przed Bogiem.
Sposób, w jaki ludzie tego świata próbowali poradzić sobie z tą sytuacją, odsuwając Go na bok, świadczy o tym, że człowiek nadal jest zagubiony w kwestii oceny rzeczy z wysoka. Konkretnym tego przykładem są restrykcje, których doświadczyli wierzący w pełnieniu swej posługi w kościołach właśnie wtedy, kiedy otwierano supermarkety, a różnego rodzaju manifestacje nie napotykały trudności. W tej sytuacji zeświecczenia warto zganić nasze milczenie, które kojarzy się z pewnym konformizmem. Matka Boża przeciwnie – potwierdza z mocą prymat tego, co duchowe, podporządkowując się Bogu.
Przeznaczeni dla Nieba
W swojej mowie Jezus przypomniał: „Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym nic nie stracił z tego wszystkiego, co Mi dał, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6,39). To jest plan działania Boga aż do końca czasu. Powołani do istnienia, przy naszym współudziale w budowaniu nowego pokolenia, jesteśmy „oczkiem w głowie” dla Boga. Jemu zależy na tym, aby każdy poczęty na ziemi człowiek dzielił z Nim, w Trójcy Jedynym, życie w wieczności. W momencie poczęcia otrzymujemy niezwykły dar: godność potencjalnego współmieszkańca nieba, z Bogiem i wszystkimi bytami duchowymi.
Maryja jest przedstawicielką tego społeczeństwa, które zakończyło ziemską pielgrzymkę. Ona zna cały plan Boży i przychodzi z przypomnieniem, gdzie ta godność niebiańskiego mieszkańca jest zagrożona. Swoim orędziem chce wzbudzić w nas pragnienie nieba, świadomość doniosłości spotkania z Jej Synem w Eucharystii i uwrażliwić nas na szacunek w stosunku do Tego, który cały się za nas oddał z miłości.
Melania i Maksymin byli prostymi dziećmi, ale ich opowiadanie o tym, czego doświadczyli w spotkaniu z Piękną Panią, nie miało żadnych znamion kłamstwa i manipulacji. Wszystko doskonale zarejestrowali. Ubiór wieśniaczki nie zasłonił niebiańskiego majestatu dostojnej Pięknej Pani. Jej mowa była tak nadzwyczajna, że nawet pomimo obcego języka i swej długości wpisała się nieusuwalnie w pamięć dzieci – tak bardzo znamionowało tę mowę nieziemskie pochodzenie. A Jej głos mimo smutku budził w dzieciach zaufanie i współczucie. Łzy Maryi wyraźnie poruszyły Melanię i Maksymina, czego wyraz dawali za każdym razem, gdy opowiadali wydarzenie, wywołując tym samym głębokie poruszenie u słuchających. Natomiast zniknięcie Maryi spowodowało refleksję, że mogli Ją poprosić, aby ich ze sobą zabrała. Nawet nie wiedząc, kim Ona jest, chcieli iść, gdziekolwiek się miała udać, tak piękne i uszczęśliwiające wrażenie wywarła na nich Jej obecność.
Nowina przyniesiona dla nas wszystkich w sobotnie popołudnie 19 września 1846 roku była smutna, ale wielka i potrzebna. Królowa nieba i ziemi przychodzi, aby wyzwolić w nas świadomość tego, kim jesteśmy dla Boga: Jego dziećmi. Jedyne przeznaczenie, które jest wpisane w fakt bycia człowiekiem, to przeznaczenie do nieba. Nie ma innego przeznaczenia w planie Boży. Jeżeli ten plan nie doprowadza człowieka do nieba, to tylko z jego winy – bo nie chce.
Matka Boga i ludzi przez zrodzenie najwybitniejszego Człowieka na ziemi – Jezusa Chrystusa – przypomina nam, że jesteśmy w Jej Synu braćmi i siostrami. Mamy tę samą godność co Syn Boży, gdyż Bóg zdecydował o adoptowaniu nas.
Mimo tego, że Maryja ukazuje nam raczej nasze zaniedbania w podążaniu za planem Bożym, z refleksji nad Jej orędziem rodzi się pragnienie zwrócenia uwagi na Jego sprawy i chęć zmiany na lepsze naszych relacji z Nim przez Jezusa Chrystusa.
Maryja uchyla nam rąbka tajemnicy o tej rzeczywistości, w której Ona już jest obecna i ku której pragnie nas wszystkich zwrócić. Jest to życie w wieczności z Bogiem.
Kto tego pragnie, ten pokrzepia Jej matczyne serce.
Flavio Gillio MS
Eusébio Kangupe MS
Karol Porczak MS
Powierzone nam przez Chrystusa
(Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, Rok B: Dz 1,1–11; Ef 4,1–13; Mk 16,15–20)
Zakończenie Ewangelii według świętego Marka, którego dzisiaj słuchamy, wydaje się łączyć Łukaszowe opowiadanie o Wniebowstąpieniu z Mateuszowym opisem polecenia Jezusa, aby głosić Ewangelię całemu światu.
Polecenie zostało wydane. Cóż za niesamowite zadanie, cóż za poważna odpowiedzialność! Nie lękajcie się jednak, ponieważ Chrystus nie przygotował nas na porażkę, ale na sukces.
W pierwszym czytaniu, tuż przed Wniebowstąpieniem, Jezus złożył obietnicę: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.
W Ewangelii według św. Marka Jezus zapowiedział swoim apostołom znaki, które będą towarzyszyć ich posłudze, po czym został im zabrany z oczu.
W La Salette Piękna Pani obiecała znaki, które nastąpią, „jeśli się nawrócą”. Dała też polecenie, zaczynając od Melanii i Maksymina: „Przekażcie to całemu mojemu ludowi”.
Następnie odwróciła się, powtórzyła swoje ostatnie polecenie i wstąpiła z powrotem do nieba. Przyszła, aby przypomnieć nam delikatnie o dziele, które Jej Syn zostawił nam do wykonania, a następnie odeszła.
To święto jest czymś więcej niż tylko uznaniem, że Chrystus wstąpił na należne mu miejsce po prawicy Boga. Chodzi również o to, że my, ciało Chrystusa tu na ziemi, pragniemy również wstąpić, aby być z Chrystusem, głową naszego Kościoła. Musimy zabrać się do pracy.
Mamy wszystko, czego nam potrzeba, zwłaszcza sakramenty. Mamy instrukcję obsługi, czyli Pismo Święte i naukę Kościoła. Każdy ma swoje szczególne zdolności, swój charyzmat i niepowtarzalność, jak czytamy w drugim czytaniu: „On też ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami, aby przysposobili świętych do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa”.
Modlimy się: „Panie, rozpal w naszych sercach tęsknotę za niebieską ojczyzną i spraw, abyśmy idąc śladami Zbawiciela dążyli miejsca, do którego On wszedł przed nami”. Jako Saletyni tęsknimy za tym, by zobaczyć tam również Maryję.
Wayne Vanasse, ks. René Butler MS