NOWA KRAJOWA KOORDYNACJA ŚWIECKICH SALETYNÓW W BRAZYLII
19 kwietnia 2021 r. zostały zaprzysiężone nowe koordynatorki Świeckich Saletynów w Brazylii, wybrane przez większość zgromadzonych na spotkaniu Świeckich Saletynów. Ana Beatriz Diniz S. Bersaneti, bardziej znana jako Bia, i Lindamir di Fatima Varela zostały wybrane odpowiednio na koordynatorkę i wice-koordynatorkę.
Proces wyboru nowych koordynujących, określony w Statutach Świeckich Saletynów w Brazylii, odbył się po tygodniu modlitwy i refleksji, prowadzonej przez ks. Adilsona Schio, MS, opiekuna Świeckich Saletynów w Brazylii.
Modlimy się do Boga o zdrowie i mądrość dla nowej ekipy Koordynatorów Krajowych w Brazylii, aby mogły prowadzić Świeckich Saletynów do końca 2023 roku.
Orędzie z La Salette podkreśla marzenie Boga
Maj 2021
Mieć marzenia razem z Synem i Matką
„Rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,26–27).
Na początku Księgi Rodzaju i historii zbawienia natrafiamy na „marzenie Boga” względem ludzkości. Spotykamy tu bardzo podobną dynamikę narracyjną jak na początku działalności publicznej Jezusa. W synagodze w Nazarecie Jezus dzieli się ze zgromadzonymi tam słuchaczami marzeniem dotyczącym swojej publicznej posługi, odnosząc do siebie przeczytane słowa ze zwoju proroka Izajasza (Łk 4,14–30).
Z narracyjnego punktu widzenia zarówno Bóg, jak i Jezus są postaciami, które kierują się pewnymi celami i zamiarami. Zatrzymajmy się jednak chwilowo na postaci Jezusa. Już od pierwszych zdań wypowiedzianych w trakcie publicznej działalności wyróżnia się On jako człowiek mający swoje cele. W kontekście całości dzieła Łukaszowego scena w Nazarecie pełni rolę tekstu programowego. Chodzi o „apostolską Magna Charta” Jezusa. W scenie tej bowiem nakreślone są cele Jego posługi, wyrażone za pomocą prorockich obrazów i języka. Kiedy tak spojrzymy na wydarzenie w Nazarecie, będziemy mogli zastanowić się nad znaczeniem posiadania celów i zamiarów podjętych w Duchu Świętym, zarówno w naszym życiu zakonnym, jak i apostolskim.
Po pierwsze: posiadanie celów i zamiarów w Duchu Świętym jest wyrazem duchowej odpowiedzialności (zob. np. Flp 3,12–15). Możemy żyć by default (według starych schematów, w sposób szablonowy – przyp. tłum.) albo kreatywnie wytyczać naszą drogę życiową, idąc za bodźcami Ducha. Możemy wyznaczać sobie w życiu cele i zamiary albo pozwolić, by okoliczności decydowały za nas, co mamy robić. Na tym polega różnica między życiem a egzystowaniem, między życiem polegającym na zwykłym reagowaniu na okoliczności a życiem polegającym na wytyczaniu naszej drogi, którą pójdziemy za Jezusem z Nazaretu.
Po drugie: cele i zamiary podejmowane w Duchu Świętym są afirmacją wiary. Potwierdzają, co dla nas jest ważne, a jednocześnie mówią o naszym doświadczeniu Boga oraz o naszej ufności w Nim. Często wielkie cele i zamiary zdradzają głęboką wiarę, natomiast małe mogą wskazywać na wiarę chwiejną i powierzchowną (zob. Ef 3,20–21). Nierzadko miara naszej wiary w Boga decyduje o mierze naszych marzeń, celów lub zamiarów.
Po trzecie: w życiu zarówno zakonnym, jak i apostolskim posiadanie celów i zamiarów w Duchu Świętym chroni nas przed ryzykiem zagubienia głównego punktu, na którym powinniśmy się skupić, oraz kierunku. Chroni też przed ryzykiem biegnięcia na oślep, machania rękami na próżno (por. 1Kor 9,26).
Po czwarte: cele i zamiary w Duchu Świętym motywują nas do nieustępliwości i wytrwałości.
Po piąte: cele i zamiary w Duchu Świętym budują i kształtują nasz chrześcijański charakter. Podczas gdy my biegniemy ku naszym celom i zamiarom, współpracujemy także z Duchem w kształtowaniu siebie jako uczniów Jezusa z Nazaretu (zob. Flp 3,12).
Podobnie jak Syn, również Matka ma pewne marzenie. Marzenie, które staje się misją. Końcowe zdania skierowane przez Piękną Panią z La Salette do Melanii i Maksymina odsłaniają właśnie to Jej marzenie: „Ogłoście to całemu mojemu ludowi”. Marzenie in fieri (w trakcie realizacji – przyp. tłum.). Jej marzenie – nasz cel i zamiar w Duchu.
Powołani do utożsamienia się z Bogiem
„Rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,26–27).
Bóg zamarzył sobie człowieka i stworzył go na swój obraz i swoje podobieństwo. I choć z powodu nieposłuszeństwa człowiek utracił Bożą przyjaźń, to jednak grzech nie zniszczył całkowicie tej relacji, ponieważ Bóg marzył o odnowieniu rodzaju ludzkiego i dlatego posłał swego Syna (J 3,16). Wypełnienie tego planu zostało poprzedzone przez wielkie postacie, których wierność była wystawiana na próbę: Noego, Abrahama, Mojżesza, Dawida. Bóg marzył, aby przez nie, zwłaszcza po Mojżeszu, cały lud stał się ludem prorockim. Marzył o dniu, w którym będzie mógł oczyścić człowieka, zastąpić jego kamienne serce sercem z ciała, napełnić je Duchem Świętym. Marzenie to stało się rzeczywistością w Jego Synu Jezusie Chrystusie, który dokonał zadośćuczynienia za nasze grzechy przez swoją krew wylaną na krzyżu. Tym razem Chrystus, nasz pokój, dał Bogu możliwość ponownego zbliżenia się do człowieka. Marzenie to spełniło się w dniu Pięćdziesiątnicy przez zesłanie Ducha Świętego, który stworzył zażyłą więź, relację i jedno ciało, którego członkami są wszyscy odpowiadający na zaproszenie do wejścia do królestwa zapoczątkowanego przez Chrystusa.
Marzenie Boga jest tożsame z Jego wolą, „aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1Tm 2,4). Dlatego każdy człowiek powinien się zbliżyć do Chrystusa, „Drogi, Prawdy i Życia”.
„Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”. W tym zaproszeniu Maryja wyraża wolę Syna Bożego. Nie przynosi nowego orędzia, lecz pragnie pokierować nas, abyśmy wcielili w życie nauki naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Dokładnie do tego prowadzi nas orędzie z La Salette – do marzenia Boga – w tym sensie, że próbuje wydobyć człowieka z błota materializmu, sekularyzmu i obojętności.
„Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą”. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15) – to było wielkie wezwanie, które Jezus skierował do świata, a Maryja w czasie swych objawień w La Salette i w innych miejscach powtarza to wołanie. Nawrócenie człowieka jest gwarancją jego uświęcenia i pierwszym krokiem ku harmonii naszej planety. Kondycja człowieka wpływa na wszechświat – tak aby zwrócił się do Stwórcy lub aby od Niego odstąpił. To, czego jesteśmy dziś świadkami, podczas pandemii covid-19, każe nam zweryfikować naszą postawę przed Bogiem.
Sposób, w jaki ludzie tego świata próbowali poradzić sobie z tą sytuacją, odsuwając Go na bok, świadczy o tym, że człowiek nadal jest zagubiony w kwestii oceny rzeczy z wysoka. Konkretnym tego przykładem są restrykcje, których doświadczyli wierzący w pełnieniu swej posługi w kościołach właśnie wtedy, kiedy otwierano supermarkety, a różnego rodzaju manifestacje nie napotykały trudności. W tej sytuacji zeświecczenia warto zganić nasze milczenie, które kojarzy się z pewnym konformizmem. Matka Boża przeciwnie – potwierdza z mocą prymat tego, co duchowe, podporządkowując się Bogu.
Przeznaczeni dla Nieba
W swojej mowie Jezus przypomniał: „Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym nic nie stracił z tego wszystkiego, co Mi dał, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6,39). To jest plan działania Boga aż do końca czasu. Powołani do istnienia, przy naszym współudziale w budowaniu nowego pokolenia, jesteśmy „oczkiem w głowie” dla Boga. Jemu zależy na tym, aby każdy poczęty na ziemi człowiek dzielił z Nim, w Trójcy Jedynym, życie w wieczności. W momencie poczęcia otrzymujemy niezwykły dar: godność potencjalnego współmieszkańca nieba, z Bogiem i wszystkimi bytami duchowymi.
Maryja jest przedstawicielką tego społeczeństwa, które zakończyło ziemską pielgrzymkę. Ona zna cały plan Boży i przychodzi z przypomnieniem, gdzie ta godność niebiańskiego mieszkańca jest zagrożona. Swoim orędziem chce wzbudzić w nas pragnienie nieba, świadomość doniosłości spotkania z Jej Synem w Eucharystii i uwrażliwić nas na szacunek w stosunku do Tego, który cały się za nas oddał z miłości.
Melania i Maksymin byli prostymi dziećmi, ale ich opowiadanie o tym, czego doświadczyli w spotkaniu z Piękną Panią, nie miało żadnych znamion kłamstwa i manipulacji. Wszystko doskonale zarejestrowali. Ubiór wieśniaczki nie zasłonił niebiańskiego majestatu dostojnej Pięknej Pani. Jej mowa była tak nadzwyczajna, że nawet pomimo obcego języka i swej długości wpisała się nieusuwalnie w pamięć dzieci – tak bardzo znamionowało tę mowę nieziemskie pochodzenie. A Jej głos mimo smutku budził w dzieciach zaufanie i współczucie. Łzy Maryi wyraźnie poruszyły Melanię i Maksymina, czego wyraz dawali za każdym razem, gdy opowiadali wydarzenie, wywołując tym samym głębokie poruszenie u słuchających. Natomiast zniknięcie Maryi spowodowało refleksję, że mogli Ją poprosić, aby ich ze sobą zabrała. Nawet nie wiedząc, kim Ona jest, chcieli iść, gdziekolwiek się miała udać, tak piękne i uszczęśliwiające wrażenie wywarła na nich Jej obecność.
Nowina przyniesiona dla nas wszystkich w sobotnie popołudnie 19 września 1846 roku była smutna, ale wielka i potrzebna. Królowa nieba i ziemi przychodzi, aby wyzwolić w nas świadomość tego, kim jesteśmy dla Boga: Jego dziećmi. Jedyne przeznaczenie, które jest wpisane w fakt bycia człowiekiem, to przeznaczenie do nieba. Nie ma innego przeznaczenia w planie Boży. Jeżeli ten plan nie doprowadza człowieka do nieba, to tylko z jego winy – bo nie chce.
Matka Boga i ludzi przez zrodzenie najwybitniejszego Człowieka na ziemi – Jezusa Chrystusa – przypomina nam, że jesteśmy w Jej Synu braćmi i siostrami. Mamy tę samą godność co Syn Boży, gdyż Bóg zdecydował o adoptowaniu nas.
Mimo tego, że Maryja ukazuje nam raczej nasze zaniedbania w podążaniu za planem Bożym, z refleksji nad Jej orędziem rodzi się pragnienie zwrócenia uwagi na Jego sprawy i chęć zmiany na lepsze naszych relacji z Nim przez Jezusa Chrystusa.
Maryja uchyla nam rąbka tajemnicy o tej rzeczywistości, w której Ona już jest obecna i ku której pragnie nas wszystkich zwrócić. Jest to życie w wieczności z Bogiem.
Kto tego pragnie, ten pokrzepia Jej matczyne serce.
Flavio Gillio MS
Eusébio Kangupe MS
Karol Porczak MS
Orędzie z La Salette podkreśla marzenie Boga
Maj 2021
Mieć marzenia razem z Synem i Matką
„Rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,26–27).
Na początku Księgi Rodzaju i historii zbawienia natrafiamy na „marzenie Boga” względem ludzkości. Spotykamy tu bardzo podobną dynamikę narracyjną jak na początku działalności publicznej Jezusa. W synagodze w Nazarecie Jezus dzieli się ze zgromadzonymi tam słuchaczami marzeniem dotyczącym swojej publicznej posługi, odnosząc do siebie przeczytane słowa ze zwoju proroka Izajasza (Łk 4,14–30).
Z narracyjnego punktu widzenia zarówno Bóg, jak i Jezus są postaciami, które kierują się pewnymi celami i zamiarami. Zatrzymajmy się jednak chwilowo na postaci Jezusa. Już od pierwszych zdań wypowiedzianych w trakcie publicznej działalności wyróżnia się On jako człowiek mający swoje cele. W kontekście całości dzieła Łukaszowego scena w Nazarecie pełni rolę tekstu programowego. Chodzi o „apostolską Magna Charta” Jezusa. W scenie tej bowiem nakreślone są cele Jego posługi, wyrażone za pomocą prorockich obrazów i języka. Kiedy tak spojrzymy na wydarzenie w Nazarecie, będziemy mogli zastanowić się nad znaczeniem posiadania celów i zamiarów podjętych w Duchu Świętym, zarówno w naszym życiu zakonnym, jak i apostolskim.
Po pierwsze: posiadanie celów i zamiarów w Duchu Świętym jest wyrazem duchowej odpowiedzialności (zob. np. Flp 3,12–15). Możemy żyć by default (według starych schematów, w sposób szablonowy – przyp. tłum.) albo kreatywnie wytyczać naszą drogę życiową, idąc za bodźcami Ducha. Możemy wyznaczać sobie w życiu cele i zamiary albo pozwolić, by okoliczności decydowały za nas, co mamy robić. Na tym polega różnica między życiem a egzystowaniem, między życiem polegającym na zwykłym reagowaniu na okoliczności a życiem polegającym na wytyczaniu naszej drogi, którą pójdziemy za Jezusem z Nazaretu.
Po drugie: cele i zamiary podejmowane w Duchu Świętym są afirmacją wiary. Potwierdzają, co dla nas jest ważne, a jednocześnie mówią o naszym doświadczeniu Boga oraz o naszej ufności w Nim. Często wielkie cele i zamiary zdradzają głęboką wiarę, natomiast małe mogą wskazywać na wiarę chwiejną i powierzchowną (zob. Ef 3,20–21). Nierzadko miara naszej wiary w Boga decyduje o mierze naszych marzeń, celów lub zamiarów.
Po trzecie: w życiu zarówno zakonnym, jak i apostolskim posiadanie celów i zamiarów w Duchu Świętym chroni nas przed ryzykiem zagubienia głównego punktu, na którym powinniśmy się skupić, oraz kierunku. Chroni też przed ryzykiem biegnięcia na oślep, machania rękami na próżno (por. 1Kor 9,26).
Po czwarte: cele i zamiary w Duchu Świętym motywują nas do nieustępliwości i wytrwałości.
Po piąte: cele i zamiary w Duchu Świętym budują i kształtują nasz chrześcijański charakter. Podczas gdy my biegniemy ku naszym celom i zamiarom, współpracujemy także z Duchem w kształtowaniu siebie jako uczniów Jezusa z Nazaretu (zob. Flp 3,12).
Podobnie jak Syn, również Matka ma pewne marzenie. Marzenie, które staje się misją. Końcowe zdania skierowane przez Piękną Panią z La Salette do Melanii i Maksymina odsłaniają właśnie to Jej marzenie: „Ogłoście to całemu mojemu ludowi”. Marzenie in fieri (w trakcie realizacji – przyp. tłum.). Jej marzenie – nasz cel i zamiar w Duchu.
Powołani do utożsamienia się z Bogiem
„Rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,26–27).
Bóg zamarzył sobie człowieka i stworzył go na swój obraz i swoje podobieństwo. I choć z powodu nieposłuszeństwa człowiek utracił Bożą przyjaźń, to jednak grzech nie zniszczył całkowicie tej relacji, ponieważ Bóg marzył o odnowieniu rodzaju ludzkiego i dlatego posłał swego Syna (J 3,16). Wypełnienie tego planu zostało poprzedzone przez wielkie postacie, których wierność była wystawiana na próbę: Noego, Abrahama, Mojżesza, Dawida. Bóg marzył, aby przez nie, zwłaszcza po Mojżeszu, cały lud stał się ludem prorockim. Marzył o dniu, w którym będzie mógł oczyścić człowieka, zastąpić jego kamienne serce sercem z ciała, napełnić je Duchem Świętym. Marzenie to stało się rzeczywistością w Jego Synu Jezusie Chrystusie, który dokonał zadośćuczynienia za nasze grzechy przez swoją krew wylaną na krzyżu. Tym razem Chrystus, nasz pokój, dał Bogu możliwość ponownego zbliżenia się do człowieka. Marzenie to spełniło się w dniu Pięćdziesiątnicy przez zesłanie Ducha Świętego, który stworzył zażyłą więź, relację i jedno ciało, którego członkami są wszyscy odpowiadający na zaproszenie do wejścia do królestwa zapoczątkowanego przez Chrystusa.
Marzenie Boga jest tożsame z Jego wolą, „aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1Tm 2,4). Dlatego każdy człowiek powinien się zbliżyć do Chrystusa, „Drogi, Prawdy i Życia”.
„Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”. W tym zaproszeniu Maryja wyraża wolę Syna Bożego. Nie przynosi nowego orędzia, lecz pragnie pokierować nas, abyśmy wcielili w życie nauki naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Dokładnie do tego prowadzi nas orędzie z La Salette – do marzenia Boga – w tym sensie, że próbuje wydobyć człowieka z błota materializmu, sekularyzmu i obojętności.
„Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą”. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15) – to było wielkie wezwanie, które Jezus skierował do świata, a Maryja w czasie swych objawień w La Salette i w innych miejscach powtarza to wołanie. Nawrócenie człowieka jest gwarancją jego uświęcenia i pierwszym krokiem ku harmonii naszej planety. Kondycja człowieka wpływa na wszechświat – tak aby zwrócił się do Stwórcy lub aby od Niego odstąpił. To, czego jesteśmy dziś świadkami, podczas pandemii covid-19, każe nam zweryfikować naszą postawę przed Bogiem.
Sposób, w jaki ludzie tego świata próbowali poradzić sobie z tą sytuacją, odsuwając Go na bok, świadczy o tym, że człowiek nadal jest zagubiony w kwestii oceny rzeczy z wysoka. Konkretnym tego przykładem są restrykcje, których doświadczyli wierzący w pełnieniu swej posługi w kościołach właśnie wtedy, kiedy otwierano supermarkety, a różnego rodzaju manifestacje nie napotykały trudności. W tej sytuacji zeświecczenia warto zganić nasze milczenie, które kojarzy się z pewnym konformizmem. Matka Boża przeciwnie – potwierdza z mocą prymat tego, co duchowe, podporządkowując się Bogu.
Przeznaczeni dla Nieba
W swojej mowie Jezus przypomniał: „Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym nic nie stracił z tego wszystkiego, co Mi dał, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym” (J 6,39). To jest plan działania Boga aż do końca czasu. Powołani do istnienia, przy naszym współudziale w budowaniu nowego pokolenia, jesteśmy „oczkiem w głowie” dla Boga. Jemu zależy na tym, aby każdy poczęty na ziemi człowiek dzielił z Nim, w Trójcy Jedynym, życie w wieczności. W momencie poczęcia otrzymujemy niezwykły dar: godność potencjalnego współmieszkańca nieba, z Bogiem i wszystkimi bytami duchowymi.
Maryja jest przedstawicielką tego społeczeństwa, które zakończyło ziemską pielgrzymkę. Ona zna cały plan Boży i przychodzi z przypomnieniem, gdzie ta godność niebiańskiego mieszkańca jest zagrożona. Swoim orędziem chce wzbudzić w nas pragnienie nieba, świadomość doniosłości spotkania z Jej Synem w Eucharystii i uwrażliwić nas na szacunek w stosunku do Tego, który cały się za nas oddał z miłości.
Melania i Maksymin byli prostymi dziećmi, ale ich opowiadanie o tym, czego doświadczyli w spotkaniu z Piękną Panią, nie miało żadnych znamion kłamstwa i manipulacji. Wszystko doskonale zarejestrowali. Ubiór wieśniaczki nie zasłonił niebiańskiego majestatu dostojnej Pięknej Pani. Jej mowa była tak nadzwyczajna, że nawet pomimo obcego języka i swej długości wpisała się nieusuwalnie w pamięć dzieci – tak bardzo znamionowało tę mowę nieziemskie pochodzenie. A Jej głos mimo smutku budził w dzieciach zaufanie i współczucie. Łzy Maryi wyraźnie poruszyły Melanię i Maksymina, czego wyraz dawali za każdym razem, gdy opowiadali wydarzenie, wywołując tym samym głębokie poruszenie u słuchających. Natomiast zniknięcie Maryi spowodowało refleksję, że mogli Ją poprosić, aby ich ze sobą zabrała. Nawet nie wiedząc, kim Ona jest, chcieli iść, gdziekolwiek się miała udać, tak piękne i uszczęśliwiające wrażenie wywarła na nich Jej obecność.
Nowina przyniesiona dla nas wszystkich w sobotnie popołudnie 19 września 1846 roku była smutna, ale wielka i potrzebna. Królowa nieba i ziemi przychodzi, aby wyzwolić w nas świadomość tego, kim jesteśmy dla Boga: Jego dziećmi. Jedyne przeznaczenie, które jest wpisane w fakt bycia człowiekiem, to przeznaczenie do nieba. Nie ma innego przeznaczenia w planie Boży. Jeżeli ten plan nie doprowadza człowieka do nieba, to tylko z jego winy – bo nie chce.
Matka Boga i ludzi przez zrodzenie najwybitniejszego Człowieka na ziemi – Jezusa Chrystusa – przypomina nam, że jesteśmy w Jej Synu braćmi i siostrami. Mamy tę samą godność co Syn Boży, gdyż Bóg zdecydował o adoptowaniu nas.
Mimo tego, że Maryja ukazuje nam raczej nasze zaniedbania w podążaniu za planem Bożym, z refleksji nad Jej orędziem rodzi się pragnienie zwrócenia uwagi na Jego sprawy i chęć zmiany na lepsze naszych relacji z Nim przez Jezusa Chrystusa.
Maryja uchyla nam rąbka tajemnicy o tej rzeczywistości, w której Ona już jest obecna i ku której pragnie nas wszystkich zwrócić. Jest to życie w wieczności z Bogiem.
Kto tego pragnie, ten pokrzepia Jej matczyne serce.
Flavio Gillio MS
Eusébio Kangupe MS
Karol Porczak MS
Powierzone nam przez Chrystusa
(Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, Rok B: Dz 1,1–11; Ef 4,1–13; Mk 16,15–20)
Zakończenie Ewangelii według świętego Marka, którego dzisiaj słuchamy, wydaje się łączyć Łukaszowe opowiadanie o Wniebowstąpieniu z Mateuszowym opisem polecenia Jezusa, aby głosić Ewangelię całemu światu.
Polecenie zostało wydane. Cóż za niesamowite zadanie, cóż za poważna odpowiedzialność! Nie lękajcie się jednak, ponieważ Chrystus nie przygotował nas na porażkę, ale na sukces.
W pierwszym czytaniu, tuż przed Wniebowstąpieniem, Jezus złożył obietnicę: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.
W Ewangelii według św. Marka Jezus zapowiedział swoim apostołom znaki, które będą towarzyszyć ich posłudze, po czym został im zabrany z oczu.
W La Salette Piękna Pani obiecała znaki, które nastąpią, „jeśli się nawrócą”. Dała też polecenie, zaczynając od Melanii i Maksymina: „Przekażcie to całemu mojemu ludowi”.
Następnie odwróciła się, powtórzyła swoje ostatnie polecenie i wstąpiła z powrotem do nieba. Przyszła, aby przypomnieć nam delikatnie o dziele, które Jej Syn zostawił nam do wykonania, a następnie odeszła.
To święto jest czymś więcej niż tylko uznaniem, że Chrystus wstąpił na należne mu miejsce po prawicy Boga. Chodzi również o to, że my, ciało Chrystusa tu na ziemi, pragniemy również wstąpić, aby być z Chrystusem, głową naszego Kościoła. Musimy zabrać się do pracy.
Mamy wszystko, czego nam potrzeba, zwłaszcza sakramenty. Mamy instrukcję obsługi, czyli Pismo Święte i naukę Kościoła. Każdy ma swoje szczególne zdolności, swój charyzmat i niepowtarzalność, jak czytamy w drugim czytaniu: „On też ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami, aby przysposobili świętych do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa”.
Modlimy się: „Panie, rozpal w naszych sercach tęsknotę za niebieską ojczyzną i spraw, abyśmy idąc śladami Zbawiciela dążyli miejsca, do którego On wszedł przed nami”. Jako Saletyni tęsknimy za tym, by zobaczyć tam również Maryję.
Wayne Vanasse, ks. René Butler MS
Umiłowani i wybrani
(Szósta Niedziela Wielkanocna, Rok B: Dz 10,25–26.34–35.44–48; 1J 4,7–10; J 15,9–17)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał”. Oczywiście już o tym wiedzieli, ale w tym momencie, w przeddzień Jego męki, było to ważne przypomnienie. Te same słowa rozbrzmiewały przez wieki, do każdego pokolenia wierzących. Dotyczy to również każdego z nas.
Maksymin i Melania nie wybrali Matki Bożej. Ona je wybrała. Począwszy od nich, Jej orędzie również wydało owoce, które pozostaną.
Wybór ten nie jest wyłączny. W dzisiejszym pierwszym czytaniu, św. Piotr i jego towarzysze, w domu Korneliusza, „zdumieli się, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga”. Nie mogli mieć lepszego potwierdzenia słów Piotra: „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby”
Tak więc prawdziwe są słowa dzisiejszego psalmu: „Ujrzały wszystkie krańce ziemi zbawienie Boga naszego”.
Duch Święty przyszedł jako dar, przynosząc inne dary, które Kościół nazywa charyzmatami. Charyzmat La Salette nie jest czymś, co wybraliśmy dla siebie. Wręcz przeciwnie, on nas do siebie przyciągnął. My jesteśmy jego szafarzami, głosząc pojednanie aż po krańce ziemi.
Nie możemy jednak zapominać o innych dzisiejszych czytaniach, które wszystkie mówią o miłości. Kiedy Jezus mówi nam, abyśmy się wzajemnie miłowali, daje nam fundament i wzór: „jak Ja was umiłowałem”. Oznacza to przede wszystkim, że powinniśmy naprawdę uwierzyć, że On nas kocha, i przyjąć Jego miłość. Następnie jesteśmy w stanie ją naśladować - to wyzwanie, którego echo znajdujemy w drugim czytaniu.
Jeden z najpiękniejszych wierszy miłosnych w literaturze zaczyna się od słów: „W jaki sposób cię kocham? Pozwólcie, że policzę sposoby”. Jeśli słuchamy Jezusa naszym sercem, czy możemy usłyszeć, jak On wylicza sposoby, w jakie nas kocha?
Jako Saletyni, być może wystarczy nam spojrzeć na krzyż znajdujący się nad sercem Pięknej Pani. Na tej świętej górze ukazała się Ona w czasie i w miejscu, które potrzebowało orędzia miłości i czułego miłosierdzia.
Niech więc naszą modlitwą będzie przyjęcie niekończącej się miłości Boga i życie nią, chwalenie Boga słowem i czynem, mówienie językami miłości (ze słowami lub bez).
Wayne Vanasse, ks. René Butler MS
Owoc winorośli lub drzewa
(Piąta Niedziela Wielkanocna, Rok B: Dz 9,26–31; 1J 3,18–24; J 15,1–8)
Jezus, nawiązując do sceny znanej ludziom Jego czasów, przedstawia siebie jako krzew winny w winnicy Ojca, a swoich uczniów jako latorośle. Dla nas mógłby użyć innej metafory, na przykład sadu owocowego. Wtedy powiedziałby: „Ja jestem drzewem”.
Wszystko inne byłoby takie samo: „Gałąź sama z siebie nie może przynieść owocu… Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”. Dobre gałęzie są przycinane, a złe są odrzucane.
Ojciec, który pielęgnuje krzew winny, pielęgnuje również drzewo. On wie, że niektóre pędy rosną szybko, ale nigdy nie przyniosą owocu, a jeśli pozwoli im się rosnąć, to po prostu uszczuplą zasoby pozostałych. Jego doświadczenie mówi mu, co jest potrzebne dla zdrowia drzewa, aby wydało obfite owoce wysokiej jakości.
Jezus zdaje się niemal błagać swoich uczniów, kiedy mówi: „Trwajcie we Mnie, jak Ja trwam w was”. On się o nich troszczy. W La Salette, Piękna Pani ze smutkiem zauważyła, że niektórzy chrześcijanie nie słuchają już tego wezwania.
Używając języka Maryi o zepsutym zbożu i zgniłych ziemniakach, możemy powiedzieć, że uznała, iż winorośl lub drzewo potrzebuje wiele przycinania i troski, jest pełne zarazy i pokryte bezużytecznymi pędami duchowej apatii. Dlatego też przychodzi z lekarstwem, niezbędnym lekarstwem, kiedy oferuje nam możliwość nawrócenia i pojednania, abyśmy my, latorośle, mogli znów przynosić owoce.
Jest jeszcze jeden sposób, w jaki orędzie z La Salette jest przykładem tego, jak prawdziwe nawrócenie może przynieść dobre owoce. Spójrzmy na wysiłki misyjne wspólnot zakonnych i ruchów świeckich, które rozwinęły się wokół zjawienia. Za ich pośrednictwem wiele osób i krajów przyjęło „wielką nowinę” Maryi; misja ta przyniosła obfite owoce pojednania.
Jeśli możemy na chwilę posłużyć się metaforą drzewa, możemy pomyśleć o owocach, których plantator nie wyrzuca. Możemy to odnieść do osób marginalizowanych. Muszą one być włączone w naszą misję; jak mówi św. Jan w drugim czytaniu: „Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą”.
Wayne Vanasse, ks. René Butler MS
Pan jest moim…
(Czwarta Niedziela Wielkanocna, Rok B: Dz 4,8–12; 1J 3,1–2; J 10,11–18)
Większość z nas, gdyby poprosić o dokończenie powyższego tytułowego zdania, powiedziałaby: pasterzem. Można się dziwić, że w tym dniu, często nazywanym Niedzielą Dobrego Pasterza, liturgia nie używa Psalmu 23(22) jako responsorium.
Jednakże, podczas gdy Ewangelia skupia się na Jezusie jako pasterzu, inne czytania i psalm dostarczają innych obrazów lub tytułów.
Na przykład, Jezus jest kamieniem odrzuconym. Święty Piotr, kontynuując swoją mowę, którą rozpoczęliśmy czytać w ubiegłym tygodniu, wykorzystuje Psalm 118 do ludzi zgromadzonych wokół niego w świątyni: „Kamień odrzucony przez was, budujących”, odzwierciedlając wrogi stosunek ze strony niektórych ludzi i ich przywódców.
W La Salette, błogosławiona Dziewica podała przykłady, jak Jej lud odrzucił Jej Syna. Czy my, osobiście zasłużyliśmy na Jej wyrzuty? Czy kontemplując krzyż na Jej piersi, słyszymy słowa św. Piotra, który mówi o „Jezusie Chrystusie Nazarejczyku, którego wyście ukrzyżowali?” Jeśli tak, pozwól nam zbliżyć się do Pana z pokorną skruchą.
Jezus jest kamieniem węgielnym, fundamentem naszej wiary i Kościoła. Ten obraz jest bardzo bliski temu, co odnajdujemy w Psalmie 18, gdzie Dawid nazywa Pana „ostoją, skałą, twierdzą, moim wybawicielem”. Stajemy tu przed naszym Bogiem w relacji zaufania.
Tak samo jest oczywiście z Dobrym Pasterzem, mimo że czasami jesteśmy kuszeni przez pychę, aby iść na własną rękę i samemu znajdować tylko grzeszne ścieżki. Skoro nigdy nie chcielibyśmy, aby Pasterz nas opuścił - pamiętajmy o słowach Maryi: „Jeśli chcę, aby mój Syn was nie opuścił…” - dlaczego mielibyśmy Go kiedykolwiek opuścić? Potrzebujemy Go, aby nas prowadził, aby nas karmił (zwłaszcza w Eucharystii), aby nas chronił.
Kamień odrzucony, kamień węgielny, dobry pasterz: zobaczcie, że to nie są tylko imiona, ale relacje z Bogiem i Synem.
Niektórzy mogą powiedzieć: „Pan jest moim przyjacielem”, oczywiście nie jako równy sobie, ale jako ten, który naprawdę się o nas troszczy. To jest część orędzia z La Salette.
Pomyśl o tym. Kim jest Jezus dla ciebie? Kim ty jesteś dla Niego? A co najważniejsze, czy czujesz, jak bardzo jesteś kochany? I czy odpowiadasz tym samym?
Wayne Vanasse, ks. René Butler MS