Powierzone nam przez Chrystusa

(Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, Rok B: Dz 1,1–11; Ef 4,1–13; Mk 16,15–20)

Zakończenie Ewangelii według świętego Marka, którego dzisiaj słuchamy, wydaje się łączyć Łukaszowe opowiadanie o Wniebowstąpieniu z Mateuszowym opisem polecenia Jezusa, aby głosić Ewangelię całemu światu.

Polecenie zostało wydane. Cóż za niesamowite zadanie, cóż za poważna odpowiedzialność! Nie lękajcie się jednak, ponieważ Chrystus nie przygotował nas na porażkę, ale na sukces.

W pierwszym czytaniu, tuż przed Wniebowstąpieniem, Jezus złożył obietnicę: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.

W Ewangelii według św. Marka Jezus zapowiedział swoim apostołom znaki, które będą towarzyszyć ich posłudze, po czym został im zabrany z oczu.

W La Salette Piękna Pani obiecała znaki, które nastąpią, „jeśli się nawrócą”. Dała też polecenie, zaczynając od Melanii i Maksymina: „Przekażcie to całemu mojemu ludowi”.

Następnie odwróciła się, powtórzyła swoje ostatnie polecenie i wstąpiła z powrotem do nieba. Przyszła, aby przypomnieć nam delikatnie o dziele, które Jej Syn zostawił nam do wykonania, a następnie odeszła.

To święto jest czymś więcej niż tylko uznaniem, że Chrystus wstąpił na należne mu miejsce po prawicy Boga. Chodzi również o to, że my, ciało Chrystusa tu na ziemi, pragniemy również wstąpić, aby być z Chrystusem, głową naszego Kościoła. Musimy zabrać się do pracy.

Mamy wszystko, czego nam potrzeba, zwłaszcza sakramenty. Mamy instrukcję obsługi, czyli Pismo Święte i naukę Kościoła. Każdy ma swoje szczególne zdolności, swój charyzmat i niepowtarzalność, jak czytamy w drugim czytaniu: „On też ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami, aby przysposobili świętych do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa”.

Modlimy się: „Panie, rozpal w naszych sercach tęsknotę za niebieską ojczyzną i spraw, abyśmy idąc śladami Zbawiciela dążyli miejsca, do którego On wszedł przed nami”. Jako Saletyni tęsknimy za tym, by zobaczyć tam również Maryję.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Umiłowani i wybrani

(Szósta Niedziela Wielkanocna, Rok B: Dz 10,25–26.34–35.44–48; 1J 4,7–10; J 15,9–17)

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał”. Oczywiście już o tym wiedzieli, ale w tym momencie, w przeddzień Jego męki, było to ważne przypomnienie. Te same słowa rozbrzmiewały przez wieki, do każdego pokolenia wierzących. Dotyczy to również każdego z nas.

Maksymin i Melania nie wybrali Matki Bożej. Ona je wybrała. Począwszy od nich, Jej orędzie również wydało owoce, które pozostaną.

Wybór ten nie jest wyłączny. W dzisiejszym pierwszym czytaniu, św. Piotr i jego towarzysze, w domu Korneliusza, „zdumieli się, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga”. Nie mogli mieć lepszego potwierdzenia słów Piotra: „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby”

Tak więc prawdziwe są słowa dzisiejszego psalmu: „Ujrzały wszystkie krańce ziemi zbawienie Boga naszego”.

Duch Święty przyszedł jako dar, przynosząc inne dary, które Kościół nazywa charyzmatami. Charyzmat La Salette nie jest czymś, co wybraliśmy dla siebie. Wręcz przeciwnie, on nas do siebie przyciągnął. My jesteśmy jego szafarzami, głosząc pojednanie aż po krańce ziemi.

Nie możemy jednak zapominać o innych dzisiejszych czytaniach, które wszystkie mówią o miłości. Kiedy Jezus mówi nam, abyśmy się wzajemnie miłowali, daje nam fundament i wzór: „jak Ja was umiłowałem”. Oznacza to przede wszystkim, że powinniśmy naprawdę uwierzyć, że On nas kocha, i przyjąć Jego miłość. Następnie jesteśmy w stanie ją naśladować - to wyzwanie, którego echo znajdujemy w drugim czytaniu.

Jeden z najpiękniejszych wierszy miłosnych w literaturze zaczyna się od słów: „W jaki sposób cię kocham? Pozwólcie, że policzę sposoby”. Jeśli słuchamy Jezusa naszym sercem, czy możemy usłyszeć, jak On wylicza sposoby, w jakie nas kocha?

Jako Saletyni, być może wystarczy nam spojrzeć na krzyż znajdujący się nad sercem Pięknej Pani. Na tej świętej górze ukazała się Ona w czasie i w miejscu, które potrzebowało orędzia miłości i czułego miłosierdzia.

Niech więc naszą modlitwą będzie przyjęcie niekończącej się miłości Boga i życie nią, chwalenie Boga słowem i czynem, mówienie językami miłości (ze słowami lub bez).

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Owoc winorośli lub drzewa

(Piąta Niedziela Wielkanocna, Rok B: Dz 9,26–31; 1J 3,18–24; J 15,1–8)

Jezus, nawiązując do sceny znanej ludziom Jego czasów, przedstawia siebie jako krzew winny w winnicy Ojca, a swoich uczniów jako latorośle. Dla nas mógłby użyć innej metafory, na przykład sadu owocowego. Wtedy powiedziałby: „Ja jestem drzewem”.

Wszystko inne byłoby takie samo: „Gałąź sama z siebie nie może przynieść owocu… Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”. Dobre gałęzie są przycinane, a złe są odrzucane.

Ojciec, który pielęgnuje krzew winny, pielęgnuje również drzewo. On wie, że niektóre pędy rosną szybko, ale nigdy nie przyniosą owocu, a jeśli pozwoli im się rosnąć, to po prostu uszczuplą zasoby pozostałych. Jego doświadczenie mówi mu, co jest potrzebne dla zdrowia drzewa, aby wydało obfite owoce wysokiej jakości.

Jezus zdaje się niemal błagać swoich uczniów, kiedy mówi: „Trwajcie we Mnie, jak Ja trwam w was”. On się o nich troszczy. W La Salette, Piękna Pani ze smutkiem zauważyła, że niektórzy chrześcijanie nie słuchają już tego wezwania.

Używając języka Maryi o zepsutym zbożu i zgniłych ziemniakach, możemy powiedzieć, że uznała, iż winorośl lub drzewo potrzebuje wiele przycinania i troski, jest pełne zarazy i pokryte bezużytecznymi pędami duchowej apatii. Dlatego też przychodzi z lekarstwem, niezbędnym lekarstwem, kiedy oferuje nam możliwość nawrócenia i pojednania, abyśmy my, latorośle, mogli znów przynosić owoce.

Jest jeszcze jeden sposób, w jaki orędzie z La Salette jest przykładem tego, jak prawdziwe nawrócenie może przynieść dobre owoce. Spójrzmy na wysiłki misyjne wspólnot zakonnych i ruchów świeckich, które rozwinęły się wokół zjawienia. Za ich pośrednictwem wiele osób i krajów przyjęło „wielką nowinę” Maryi; misja ta przyniosła obfite owoce pojednania.

Jeśli możemy na chwilę posłużyć się metaforą drzewa, możemy pomyśleć o owocach, których plantator nie wyrzuca. Możemy to odnieść do osób marginalizowanych. Muszą one być włączone w naszą misję; jak mówi św. Jan w drugim czytaniu: „Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą”.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Pan jest moim…

(Czwarta Niedziela Wielkanocna, Rok B: Dz 4,8–12; 1J 3,1–2; J 10,11–18)

Większość z nas, gdyby poprosić o dokończenie powyższego tytułowego zdania, powiedziałaby: pasterzem. Można się dziwić, że w tym dniu, często nazywanym Niedzielą Dobrego Pasterza, liturgia nie używa Psalmu 23(22) jako responsorium.

Jednakże, podczas gdy Ewangelia skupia się na Jezusie jako pasterzu, inne czytania i psalm dostarczają innych obrazów lub tytułów.

Na przykład, Jezus jest kamieniem odrzuconym. Święty Piotr, kontynuując swoją mowę, którą rozpoczęliśmy czytać w ubiegłym tygodniu, wykorzystuje Psalm 118 do ludzi zgromadzonych wokół niego w świątyni: „Kamień odrzucony przez was, budujących”, odzwierciedlając wrogi stosunek ze strony niektórych ludzi i ich przywódców.

W La Salette, błogosławiona Dziewica podała przykłady, jak Jej lud odrzucił Jej Syna. Czy my, osobiście zasłużyliśmy na Jej wyrzuty? Czy kontemplując krzyż na Jej piersi, słyszymy słowa św. Piotra, który mówi o „Jezusie Chrystusie Nazarejczyku, którego wyście ukrzyżowali?” Jeśli tak, pozwól nam zbliżyć się do Pana z pokorną skruchą.

Jezus jest kamieniem węgielnym, fundamentem naszej wiary i Kościoła. Ten obraz jest bardzo bliski temu, co odnajdujemy w Psalmie 18, gdzie Dawid nazywa Pana „ostoją, skałą, twierdzą, moim wybawicielem”. Stajemy tu przed naszym Bogiem w relacji zaufania.

Tak samo jest oczywiście z Dobrym Pasterzem, mimo że czasami jesteśmy kuszeni przez pychę, aby iść na własną rękę i samemu znajdować tylko grzeszne ścieżki. Skoro nigdy nie chcielibyśmy, aby Pasterz nas opuścił - pamiętajmy o słowach Maryi: „Jeśli chcę, aby mój Syn was nie opuścił…” - dlaczego mielibyśmy Go kiedykolwiek opuścić? Potrzebujemy Go, aby nas prowadził, aby nas karmił (zwłaszcza w Eucharystii), aby nas chronił.

Kamień odrzucony, kamień węgielny, dobry pasterz: zobaczcie, że to nie są tylko imiona, ale relacje z Bogiem i Synem.

Niektórzy mogą powiedzieć: „Pan jest moim przyjacielem”, oczywiście nie jako równy sobie, ale jako ten, który naprawdę się o nas troszczy. To jest część orędzia z La Salette.

Pomyśl o tym. Kim jest Jezus dla ciebie? Kim ty jesteś dla Niego? A co najważniejsze, czy czujesz, jak bardzo jesteś kochany? I czy odpowiadasz tym samym?

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Zbliżcie się

(Trzecia Niedziela Wielkanocna, Rok B: Dz 3,13–15.17–19; 1J 2,1–5; Łk 24,35–48)

Tytuł dzisiejszego rozważania przywołuje pierwsze słowa Maryi skierowane do dzieci w La Salette. Ona następnie dodaje: „Nie lękajcie się”. Rozpoznajemy ten schemat, w odwrotnej kolejności, z Pisma Świętego.

W Ewangelii ostatniej niedzieli apostoł Tomasz został zaproszony, aby zbliżyć się do Jezusa na tyle, by dotknąć Jego ran. Dziś św. Łukasz podaje nam podobną historię. Dwaj uczniowie opowiadali jak spotkali Jezusa na drodze do Emaus. Podkreślają Jego nagłe pojawienie się! Zapewnił ich: „Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”.

W obu relacjach pierwsze słowa Jezusa brzmią: „Pokój wam!”. Oczywiście, Jezus mógł użyć codziennego, zwyczajowego pozdrowienia „Shalom”, ale kontekst sugeruje bogatsze znaczenie. Zaproszenie do dotyku jest postrzegane jako sposób na przywrócenie wewnętrznego pokoju.

To prawie tak, jakby Kościół w tym tygodniu dawał nam drugą szansę, drugie zaproszenie do uznania Chrystusa ukrzyżowanego, Chrystusa zmartwychwstałego i do jeszcze gorliwszego pragnienia bycia Jego wiernymi uczniami.

Święty Piotr w dzisiejszym pierwszym czytaniu przyznaje, że jego słuchacze nie wykorzystali szansy przyjęcia Jezusa jako Odkupiciela, a zamiast tego wydali Go na śmierć. Ale nie wszystko jest stracone. Jeśli czytamy między wierszami, Piotr mówi: „Wy także możecie być zbawieni”. Mówiąc ludziom, aby pokutowali i nawrócili się, zaprasza ich, aby zbliżyli się do Tego, który może dać im prawdziwy pokój.

Czyż nie to samo mówi nam Matka Boża? Nawet my możemy być zbawieni. Ona na swój sposób przypomina nam o tym, co słyszymy dziś w drugim czytaniu: „Jezus bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata”.

Po ucieszeniu obaw swoich uczniów, Jezus powiedział: „Jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem”. Wszyscy są wezwani, aby zbliżyć się do Niego.

Maksymin powiedział, że kiedy on i Melania zbliżyli się do Pięknej Pani, „nikt nie mógł przejść między Nią a nami”. Ona przyszła, aby przybliżyć swój lud do swojego Syna, aby przywrócić nam pokój z Nim. Jesteśmy wezwani, by głosić to orędzie.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

To niemożliwe?

(Druga Niedziela Wielkanocna, Rok B: Dz 4,32–35; 1J 5,1–6; J 20,19–31)

Dla apostoła Tomasza jedna rzecz była pewna: Jezus był martwy i pogrzebany. Dlatego też było po prostu niemożliwe, aby inni widzieli Go żywego. Drzwi jego umysłu były jeszcze bardziej zamknięte niż te w miejscu, gdzie uczniowie byli zgromadzeni wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia.

Kolejna niemożliwa rzecz jest przedstawiona jako fakt w pierwszym czytaniu. „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich, którzy uwierzyli. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne”. A w Psalmie czytamy: „Kamień odrzucony przez budujących, stał się kamieniem węgielnym”.

Te rzeczy są nie do pojęcia dla człowieka, dlatego psalmista dodaje: „Stało się to przez Pana i cudem jest w naszych oczach”. Drugie czytanie ujmuje to w inny sposób: „zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara”.

Każdy, kto widział stan chrześcijaństwa w dziewiętnastowiecznej Francji, mógł pomyśleć, że Kościół nie jest w stanie przetrwać, biorąc pod uwagę wrogość wokół niego i słabą wiarę wielu jego członków. Jednak, podobnie jak Apostołowie, którzy „z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa”, Matka naszego Pana z wielką czułością wzywała swój lud do pojednania i nawrócenia serca, poprzez wierny powrót do modlitwy i Eucharystii.

Dzisiejsza ewangeliczna opowieść o Tomaszu przypomina nam, abyśmy nie uważali naszej wiary za coś oczywistego, ale raczej pielęgnowali ją jako największy i najpiękniejszy z darów. Tak, Jezus może przejść przez zamknięte drzwi obojętności, samozadowolenia, pychy, przygnębienia, itd. Ale czy my naprawdę chcemy postawić się w takiej sytuacji?

Jezus miłosiernie podjął inicjatywę, aby przywrócić Tomaszowi należne mu miejsce wśród Apostołów. Następnie ogłosił błogosławieństwo: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. To jest również dla nas.

Dzisiejsza modlitwa na rozpoczęcie pięknie wyraża ten cel: „abyśmy wszyscy głębiej pojęli, jak wielki jest chrzest, przez który zostaliśmy oczyszczeni, jak potężny jest Duch, przez którego zostaliśmy odrodzeni, i jak cenna jest Krew, przez którą zostaliśmy odkupieni”.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Dość bycia tylko widzem

(Wielkanoc, Rok B: Dz 10,34a.37–43; Kol 3,1–4 lub 1Kor 5,6b–8; J 20,1–9)

Wielki Tydzień może być przeżywany jako podróż lub, jeszcze lepiej, jako pielgrzymka do pustego grobu. Pamięć o Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek i o Jego Męce w Wielki Piątek, a zwłaszcza Wigilia Paschalna mają na celu odnowienie, wzmocnienie i pogłębienie naszej wiary.

Dziś możemy wołać razem z psalmistą: „Oto dzień, który Pan uczynił; radujmy się nim i weselmy” oraz „Nie umrę, ale żyć będę i głosić dzieła Pana”.

Tutaj, podobnie jak w pierwszym czytaniu, znajdujemy pojęcie świadectwa. W naszym saletyńskim kontekście, zawsze mówimy o Melanii i Maksyminie jako świadkach objawienia, bo rzeczywiście nimi byli. Ale czy nigdy nie uderzyło Was, że sama Piękna Pani przyszła jako świadek?

„Jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę” - powiedziała, ale Jej nowina nie była tylko zwykłą informacją. Wiedząc to, co wiedziała i widząc to, co widziała wśród swego ludu, czuła się nie tylko zobowiązana do ciągłego wstawiania się za swoim ludem, ale także do mówienia. Dawała świadectwo o swoim ukrzyżowanym Synu, nosząc Jego wizerunek na swojej piersi. Ale w oślepiającym świetle krzyża odbijała się także chwała zmartwychwstania.

Kościół daje nam możliwość wyboru drugiego czytania. Pierwszy List do Koryntian podkreśla słowo, które w najbliższych tygodniach będziemy często słyszeć: „pascha”. Moglibyśmy pomyśleć, że oznacza to wyłącznie coś związanego z chrześcijańską wielkanocą. Ale pierwotnie to słowo oznacza żydowską paschę.

To nie przypadek, że męka i śmierć Chrystusa wydarzyły się w czasie święta Paschy. Stał się On naszym Barankiem Paschalnym, aby Jego krew mogła naznaczyła nasze serca i dusze, aby śmierć nie uczyniła nam żadnej krzywdy, i abyśmy otrzymali dar życia wiecznego w Chrystusie.

Jeśli Wielki Post przyniósł nam wewnętrzne nawrócenie, to wyobraźmy sobie, czego może jeszcze dokonać w nas Wielkanoc? Czy Duch Święty działa w nas, gdy wchodzimy do pustego grobu? Co powiemy i zrobimy, gdy wrócimy stamtąd do naszego codziennego świata? (Wyobraźmy sobie tych pogan z pierwszego czytania, którzy usłyszeli kazanie Piotra).

Być może jako chrześcijanie byliśmy tylko widzami lub obserwatorami. Czy nie nadszedł czas, abyśmy stali się kimś więcej, abyśmy znaleźli sposób na dzielenie się naszą wielkanocną radością?

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Dobrowolne upokorzenie

(Niedziela Palmowa, Rok B: Iz 50,4–7; Flp 2,6–11; Mk 14,1–15,47)

Jezus przewidział okrzyki podziwiającego Go tłumu. Przewidział i przygotował nawet „wierzchowca”, aby być bardziej widocznym. Ludzie byli zachwyceni, że mogą Go powitać jako swojego przywódcę, swojego bohatera.

Jezus zaakceptował to wszystko.

Przewidział też zdradę Judasza, zaparcie się Piotra, ucieczkę uczniów, szyderstwa swoich wrogów, wypełniając w ten sposób proroctwo Izajasza o cierpiącym słudze z dzisiejszego czytania ze Starego Testamentu: „Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem”.

Jezus przyjął to wszystko.

Słabość u bohatera była zawsze pogardzana, nic więc dziwnego, że uwielbienie tłumu przerodziło się w wezwania do śmierci Jezusa. Jego hańba była taka, że wybrali nowego bohatera, człowieka zwanego „Barabaszem, uwięzionego z buntownikami, którzy popełnili zabójstwo w czasie rozruchów”.

To, czego nie wiedzieli i nie mogli wiedzieć, to fakt, że całe to upokorzenie było dobrowolne. Święty Paweł pisze, że Chrystus Jezus w posłuszeństwie - jak jasno wynika z Ewangelii - woli Ojca, uniżył samego siebie przyjąwszy postać sługi. „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył (…), aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano (…). I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca”.

Dlatego potrzebujemy „języka ucznia”, jak cierpiący sługa Izajasza. Nie mówimy tu o darze elokwencji, ale o zdolności „pocieszania zmęczonych słowem zachęty”. To powinno nam jako Saletynom, przyjść naturalnie, jeśli przyjmiemy postawę Pięknej Pani.

Nawet jeśli wyrażanie naszej wiary spotyka się z odrzuceniem, mamy tę samą pewność, co Sługa Boży:

„Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, (…) i wiem, że wstydu nie doznam”.

Czy przyłączylibyśmy się do tłumu, który domagał się śmierci Jezusa? Któż to może powiedzieć? Ważniejsze jest jednak pytanie, czy dzisiaj jesteśmy gotowi pójść za Jego przykładem pokory i posłuszeństwa.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Hojny Duch

(Piąta Niedziela Wielkiego Postu, Rok B: Jr 31,31–34; Hbr 5,7–9; J 12,20-33)

Czy zastanawia cię to, że w Liście do Hebrajczyków czytamy, iż Jezus, „chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego” Czy nie był On zawsze doskonałym, posłusznym Zbawicielem?

Od początku Wielkiego Postu świadomie dążymy do doskonałości i świętego posłuszeństwa, zwanego też uległością. Znamy zmagania, w których pragniemy zwyciężyć nasze grzeszne impulsy i obsesje, aby „być rzuconym w ziemię i obumrzeć”, jak mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Ale jeśli postrzegamy to przede wszystkim jako coś, co sami musimy osiągnąć, mając nadzieję, że na Wielkanoc będziemy mogli powiedzieć: „Udało się!”, to nie rozumiemy, o co w tym wszystkim chodzi.

Spójrzmy na inne czytania, zwłaszcza na Psalm. „Zmiłuj się nade mną, Boże… zgładź moją nieprawość… obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego… Stwórz we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha… Nie odrzucaj mnie… i nie odbieraj mi świętego ducha swego”. Naszą rolą w tym wszystkim jest po prostu pokorne pochylenie się przed naszym kochającym Bogiem. On wykonuje całą pracę.

Dopiero po tym wszystkim psalmista podejmuje postanowienie: „Będę nieprawych nauczał dróg Twoich i wrócą do Ciebie grzesznicy” - myśl droga każdemu sercu, które poznało orędzie z La Salette. Myśl radosna, choć czasem trudna. Celebracja sakramentu pojednania może dać nam odwagę, by to uczynić.

Również w Księdze Jeremiasza czytamy, że to wszystko jest dziełem Boga. „Zawrę z nimi nowe przymierze (…). Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercach. Odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał”. Wszystko to w jednym celu: „Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem”. Piękna Pani przychodzi, aby odnowić w nas tę nadzieję.

Tuż przed Komunią jedna z modlitw odmawianych przez kapłana kończy się słowami: „wybaw mnie przez najświętsze Ciało i Krew Twoją od wszystkich nieprawości moich i od wszelkiego zła; spraw także, abym zawsze zachowywał Twoje przykazania i nie dozwól mi nigdy odłączyć się od Ciebie”.

Jest to echo słów Jezusa: „Kto zaś chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa”. Nosząc na sobie obraz swojego doskonałego, posłusznego, ukrzyżowanego Syna, Maryja zaprasza nas, abyśmy razem z Nią stanęli u stóp Jego krzyża.

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Powrót do Jerozolimy

(Czwarta Niedziela Wielkiego Postu, Rok B: 2 Krn 36,14–16.19–23; Ef 2,4–10; J 3,14-21)

Cyrus, król Persji, szanował kultury i religie narodów znajdujących się pod jego panowaniem. Musiał on jednak otrzymać jakieś objawienie od Boga Izraela, gdyż napisał: „Wszystkie państwa ziemi dał mi Pan (używa imienia YHWH), Bóg niebios”.

Pozwala on Żydom przebywającym na wygnaniu w całym swoim rozległym królestwie do powrotu, to znaczy do powrotu do Jerozolimy. Dzisiejszy Psalm odzwierciedla czas wygnania i pokazuje, jak cenna była Jerozolima dla ludu Bożego.

Powrót do Jerozolimy jest wyjątkowo trafnym obrazem Wielkiego Postu. Podążanie oznacza cel. Powrót oznacza nawrócenie. Wejście do góry sugeruje walkę. Wielki Post jest tym wszystkim.

Zacznijmy od pojęcia walki. Jednym z największych darów, jakimi Bóg nas obdarzył, jest wolna wola, której słusznie bronimy zarówno dla siebie, jak i dla innych. Święty Paweł przypomina nam dzisiaj, że jesteśmy dziełem Bożym, „stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili”. Dostosowanie naszej woli do woli Bożej wiąże się z ofiarą, ma swoją cenę.

Powrót, w języku wielkopostnym, oznacza powrót do naszego Zbawiciela. Wystarczy jeden przykład z Pisma Świętego: „Usunąłem twe grzechy jak chmurę i twoje wykroczenia jak obłok. Powróć do mnie, bo cię odkupiłem” (Iz 44,22).

Celem wreszcie nie jest miejsce czy też praca. Jest nim czas - dawny lub niedawny - w którym byliśmy najbardziej świadomi prawdy zawartej w dzisiejszej Ewangelii: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Odkrywając tę prawdę na nowo dla siebie, czyż nie chcielibyśmy, aby wszyscy wokół nas o tym wiedzieli?

Orędzie z La Salette zawiera wszystkie te elementy. Niektóre z nich są trudne do zrozumienia i przyjęcia. Jest to wezwanie do powrotu do Boga. Proponuje cel ogólny, a także bardziej szczegółowy.

Orędzie z La Salette zawiera wszystkie te elementy. Niektóre rzeczy są trudne do zrozumienia i zaakceptowania. Jest to wezwanie do powrotu do Boga. Proponuje on cel ogólny, a także bardziej szczegółowy.

Jako świeccy, Siostry i Misjonarze z La Salette, czyż nie moglibyśmy odnaleźć „dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował” w słowach Maryi: „Ogłoście to całemu mojemu ludowi”?

Wayne Vanasse, ks. René Butler MS

Strona 2 z 5
Początek strony